Info
Ten blog rowerowy prowadzi kobi z miasteczka Kraków. Mam przejechane 13782.74 kilometrów w tym 163.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.43 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2015, Czerwiec3 - 0
- 2014, Październik3 - 0
- 2014, Wrzesień16 - 10
- 2014, Sierpień31 - 7
- 2014, Lipiec9 - 4
- 2014, Czerwiec1 - 0
- 2013, Listopad1 - 0
- 2013, Wrzesień14 - 2
- 2013, Sierpień28 - 19
- 2013, Lipiec19 - 12
- 2013, Czerwiec1 - 1
- 2013, Maj5 - 1
- 2012, Listopad10 - 2
- 2012, Październik2 - 0
- 2012, Wrzesień4 - 5
- 2012, Sierpień4 - 0
- 2012, Lipiec2 - 0
- DST 81.82km
- Teren 65.00km
- Czas 06:04
- VAVG 13.49km/h
- VMAX 55.00km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 2 - "Otryt i Dolina Sanu"
Piątek, 30 sierpnia 2013 · dodano: 02.09.2013 | Komentarze 2
Dzisiejszy dzień na prawdę bardzo ciężki. Jazda trwała od 8 do 18 30 z małymi przerwami. Dało to ponad 6 godzin jazdy ze średnią 13,5 km/h więc można sobie wyobraźić, że jazda z sakwami po po Bieszczadach szlakami rowerowymi gdzie asfalt jest rzadkim gościem nie należy do łatwych. Jest to szlak rowerowy " Zielony Rower - Bieszczady" - Trasa 9B "Otryt i Dolina Sanu". Trasa jest dokładnie opisana w świetnym przewodniku Ergo Hiestia Bieszczady.Trasa ma swój początek w Lutowiskach, do których musiałem dojechać ze wsi Równia. Zajęło to 25 km normalną drogą wojewódzką 896. Po drodze zaliczyłem przełęcz nad Żłobkiem 635 m.n.p.m, stary kirkut oraz punkt widokowy w Lutowiskach. Zrobiłem wielki błąd ponieważ nie pojechałem przed rozpoczęciem trasy do sklepu a miałem tylko wodę w bidonach i pół chleba. Była to spora głupota jak i nauczka na następny raz. Trasa bardzo ładna i świetnie opisana oraz pokazane na mapie. Dzisiaj tą trasą udało mi się zrobić około 55 km i uważam to za bardzo dobry wynik, zaliczyłem 3 przełęcze, masę szutrowych podjazdów jak i zjazdów. Najdłuższy podjazd dzisiaj miałem na Otryt, pokonałem 135 m różnicy wzniesień i wjechałem na przełęcz na wysokości 785 m.n.p.m. Jutro z rana na dzień dobry czeka mnie 6 km podjazd prowadzący na zbocza Dwernika-Kamienia. W miejscu Studenne chowając się przed deszczem spotkałem wracających ze szlaku dwóch Panów, okazało się, że to ojciec z synem z Ostrowa Wielkopolskiego. Spytałem ich o wodę i po chwili dostałem butelkę, na tą chwilę było to dla mnie wielkie szczęście. Panowie Rafał i Patryk jechali do słynnej Chaty Socjologa a mieszkali nad Soliną, gdzie zaprosili mnie gdy tylko będę przejeżdżał w okolicy. W tym momencie pisząc to już wiem, że dzięki nim miałem cudowny nocleg w kosmicznych warunkach lecz wtedy nie miałem o tym pojęcia, ale o tym później. O 17 30 wymęczony wyjeżdżam na skrzyżowaniu w środku wsi Zatwarnica mając nóż na gardle żeby znaleźć sklep. Pytam trzech gości lecz mówią, że wszystko już pozamykane. Jeden z nich wspomniał o barze za mostem na Sanie w Sękowcu. Pojechałem tam i przed budynkiem minibaru wisiała kartka żeby dzwonić pod podany numer. Dostaję informację, że zaraz przyjdzie dziewczyna i otworzy bar. Pytam czy mogę tu coś zjeść i rozbić namiot. Obydwie odpowiedzi okazują się pozytywne. Zamawiam hamburgera i fasolkę po bretońsku oraz żubra po ciężkim dniu. Fasolki zjadłem 3 duże miski zjadając przy tym chyba pół chleba. To było coś jak wielka dolewka, zapłaciłem tylko raz za fasolkę a zjadłem jej tyle, że masakra. Pole namiotowe kosztowało 15 zł + ciepła woda, lecz jedna z sióstr zaproponowała mi zadaszoną świetlicę a na końcu domek cały dla mnie po uzgodnieniu z szefową również za 15 zł. Po dwóch miskach fasolki poszedłem wziąć prysznic a następnie wróciłem do minibarku na jeszcze jeden półmisek fasolki i piwko. Do 22 gawędziłem z Karoliną 21 letnią studentką rosyjskiego z Nowego Sącza, która dorabia tutaj w wakacje. W międzyczasie do barku przyszło dwóch tutejszych z dziewczyną, sympatyczni ludzi, wypili po piwku i pograli w karty. Zmęczony idę spać w wielkim łóżku całym dla mnie ... ;)