Info
Ten blog rowerowy prowadzi kobi z miasteczka Kraków. Mam przejechane 13782.74 kilometrów w tym 163.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.43 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2015, Czerwiec3 - 0
- 2014, Październik3 - 0
- 2014, Wrzesień16 - 10
- 2014, Sierpień31 - 7
- 2014, Lipiec9 - 4
- 2014, Czerwiec1 - 0
- 2013, Listopad1 - 0
- 2013, Wrzesień14 - 2
- 2013, Sierpień28 - 19
- 2013, Lipiec19 - 12
- 2013, Czerwiec1 - 1
- 2013, Maj5 - 1
- 2012, Listopad10 - 2
- 2012, Październik2 - 0
- 2012, Wrzesień4 - 5
- 2012, Sierpień4 - 0
- 2012, Lipiec2 - 0
Wrzesień, 2014
Dystans całkowity: | 1785.96 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 108:02 |
Średnia prędkość: | 16.53 km/h |
Maksymalna prędkość: | 67.70 km/h |
Liczba aktywności: | 15 |
Średnio na aktywność: | 119.06 km i 7h 12m |
Więcej statystyk |
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
RoweroweLove Spain-Portugal 2014 FINITOOO !!!
Wtorek, 23 września 2014 · dodano: 23.09.2014 | Komentarze 2
Witam, zaczynam tworzyć kolejną relację z wyprawy rowerowej ! Tegoroczna samotna wyprawa pozwoliła mi spędzić mniej lub więcej czasu w takich krajach jak : Hiszpania, Portugalia, Andora, Francja, Monaco, Włochy, Słowenia i Austria. W ciągu 55 dni, zrobiłem 6038 km, poznałem fenomenalnych ludzi i dowiedziałem się znów dużo o sobie :) Bałem się trochę samotności, a dziś już wiem jak głupia to była obawa !!! Zapraszam wszystkich do poczytania moich chaotycznych wpisów i obejrzenia zdjęć ;) Relację tworzę na podstawie zeszytu, do którego każdego dnia zapisywałem swoje przeżycia i emocje :)
kochane współtowarzyszki podróży ;)
Dzień 1 - Bla Bla Car
Dzień 2 - Bilbao, Necesito Agua, Camino de Santiago
Dzień 3 - Somo i plażing
Dzień 4 - Somo-Santander-Cuchia
Dzień 5 - Plaża La Francia
Dzień 6 - Gijon/Xixon
Dzień 7 - Bonita La Carreteras
Dzień 8 - Menu del dia !
Dzień 9 - Laguna de Sobrado
Dzień 10 - Espana Cycle Team
Dzień 11 - Szkocka Hiszpania
Dzień 12 - Porto z Dymitrijem
Dzień 13 - Źle wychowany portugalski koń !!!
Dzień 14 - Ostro na kole ruska
Dzień 15 - Cabo da Roca
Dzień 16 - Dwa promy + NIEMIEC Daniel
Dzień 17 - BEJA i poranne łatanie !
Dzień 18 - Andaluzja - START !
Dzień 19 - Sevilla, pęknięta obręcz, hostel TRIANA
Dzień 20 - TODO BICI + Pedro Gasoliniera
Dzień 21 - Szukając cienia VIII
Dzień 22 - Malaga tiki taki i kasztanki
Dzień 23 - Podjeżdżanie, szczytowanie...
Dzień 24 - Pico del Veleta 3396 m
Dzień 25 - Chillout in Pitres
Dzień 26 - Tańczący z wiatrami
Dzień 27 - Made in China
Dzień 28 - Mrówki, larwy, Cartagena, plażowanie
Dzień 29 - Mandarynkowy sad
Dzień 30 - Valencia - Kocie przeszpiegi
Dzień 31 - Benicasim chill reggae
Dzień 32 - Gasoliniera no funciona !
Dzień 33 - Dobre miejsce do spania, nie jest złe
Dzień 34 - BarcElena
Dzień 35 - Penetracja Barcelony + wieczorne Aeropuerto
Dzień 36 - Inland day - żniwa
Dzień 37 - Żegnaj piękna Hiszpanio, witaj Andoro:)
Dzień 38 - Etap Andora - Francja - Pireneje
Dzień 39 - Ostra nagniotka po francusku
Dzień 40 - Do widzenia inż. Sierpień
Dzień 41 - Marsylia z Rene
Dzień 42 - Żeli Papą
Dzień 43 - Cannes - Nice - Monaco
Dzień 44 - O Mama Mia, he's Italliano :P !!!
Dzień 45 - TORINO ME GUSTA !
Dzień 46 - Mediolan me gusta II
Dzień 47 - Camping la Tartufaia
Dzień 48 - Tunelami do Ponte di Legno
Dzień 49 - Passo di Gavia + Passo dello Stelvio
Dzień 50 - Szlakiem Claudia Augusta do Bolzano
Dzień 51 - 4 alpejskie przełęcze, kto da więcej ?
Dzień 52 - Atak na Słowenię - Sella Carnizza 1086 m
Dzień 53 - Triglavski Narodni Park - Vrsic 1611 m
Dzień 54 - Interwałowa niedziela w Austrii + ... ?
Dzień 55 - Kac morderca nie zna serca - Maribor-Graz-Kraków
- DST 143.60km
- Czas 07:54
- VAVG 18.18km/h
- VMAX 42.30km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 55 - Kac morderca nie zna serca - Maribor-Graz-Kraków
Poniedziałek, 15 września 2014 · dodano: 02.10.2014 | Komentarze 6
Wczesny
start – 6:30 – gospodarze wyruszają do pracy, ja razem z nimi.
Kac morderca … zdycham :) Pojeździłem trochę po Mariborze,
klimatyczne miasto, wszedłem do sklepu rowerowego po dętkę w razie
czego. Pogadałem 40 minut ze sprzedawczynią, bardzo fajna
dziewczyna :). Po 1,5 godziny wyjeżdżam z Mariboru. Co chwila muszę
przerywać jazdę ze względu na deszcz, na jednym z wymuszonych
postojów, starszy Słoweniec częstuje mnie piwem i strudlem w swoim
warsztacie. Bardzo mili ludzie...
Od
rana jadę z narastający bólem już w obu kostkach, więc koło
godziny 15 decyduję się nie wracać do Polski rowerem, tylko wsiąść
w jakiś autokar. Dzwonię do kuzynów, żeby sprawdzili mi czy z
miasta Graz, dostane się do Krakowa. Okazuje się, że mam autokar o
1 w nocy, tylko nie wiadomo co z biletem. Robię wyścig łudząc
się, że zdążę kupić bilet w jakichś kasach na dworcu, w końcu
kuzyn zarezerwował mi bilet telefonicznie. O godzinie 21 jestem już
na dworcu, dużo czasu więc powolutku rozkręcam rower jak tylko się
da. Teraz tylko kwestia czy kierowca nie będzie marudził, jak
dobrze pójdzie to jutro o 12:30 będę w Krakowie ...
Maribor
na piwku i strudlu w warsztacie ;)
- DST 134.72km
- Czas 07:10
- VAVG 18.80km/h
- VMAX 67.70km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 54 - Interwałowa niedziela w Austrii +... ?
Niedziela, 14 września 2014 · dodano: 02.10.2014 | Komentarze 0
Znowu
deszcz, start – 9:30, profil dzisiejszej trasy mocno interwałowy,
słaby jestem w te klocki, pagóry mnie wykańczają, kwestia
nastawienia psychicznego. Dziś niedziela, mój ulubiony dzień, lewa
kostka spuchnięta i cała siwa, nie wiem od czego, trochę boli, ale
powoli da się jechać. Wszystko w Austrii dziś pozamykane, więc
całe szczęście, że 3 dni temu kupiłem ogromny chleb w Słowenii
w jakimś sklepiku w górach. Przed 19 jestem ponownie w Słowenii,
robi się ciemno, podjeżdżam pod jeden dom z prośbą o wodę,
która mi się skończyła. Gospodarz pyta czy śliwowicy chcę … I
tak się zaczęło, śliwowica z Zagrzebia, czerwone wino, piwo,
białe wino. Rodzina nakarmiła mnie jak swoje dziecko, przepyszną
szynką i schabem domowej roboty. Również białe i czerwone wino
było domowej produkcji. Oglądaliśmy finał koszykówki, w którym
Serbowie grali ze Stanami Zjednoczonymi. Na śniadanie żona
gospodarza zrobiła mi ogromne kanapki z taką ilością szynki, że
ja miałbym na cały chleb, dostałem również do dyspozycji
pomieszczenie z kanapą i pościelą;) Wspaniali ludzie !!!
powodzie nękają Słowenię od wczesnego lata, wystarczy spojrzeć na wysoki poziom Dravy
kochani gospodarze
i super synalek ;)!!!
- DST 82.45km
- Czas 06:21
- VAVG 12.98km/h
- VMAX 55.20km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 53 - Triglavski Narodni Park - Vrsic 1611 m
Sobota, 13 września 2014 · dodano: 02.10.2014 | Komentarze 2
19:42
– dzień 53 – scenariusz i reżyseria – DESZCZ !!!
Od
momentu gdy wczoraj wieczorem rozbiłem namiot do 10:30 dzisiejszego
dnia, nawet na chwilę nie przestało padać. Od 5 rano namiot
delikatnie zaczął przeciekać i robiło się coraz mniej
przyjemnie, a nie widziałem innej możliwości jak przeczekać
deszcz. O 10:30 słyszę, że krople coraz rzadziej spadają na
tropik, wychodzę, decyduje się zebrać i jechać. W lekkim deszczu
pakuję wszystkie klamoty. Przejechałem może 30 metrów i szósty
flak tego tripa. Lepiej ten dzień się zacząć nie mógł, nie ma
11 godziny, mam 30 metrów na liczniku, wciąż pada, jest 7 stopni i
trzeba zmieniać dętkę, ostatnią jakąś miałem. Parę minut po
11 ruszam, coś tam podjeżdżam, rzadziej zjeżdżam. W mieścinie
Żaga zatrzymuje się w gospodzie na herbatkę, nawet wifi mieli ;)
Wrzucam parę zdjęć do sieci i jadę dalej, mianowicie robię 13
kilometrów podjazdu na przełęcz Vrsić 1611 m. Wysokość osiągam
koło 16, zmieniam mokre ubrania na mniej mokre, zakładam wszystkie
bluzy, kurtkę i zjeżdżam z rękoma na klamkach, jak to zwykłem
robić już od tygodnia. Temperatura nie daje się rozpędzić, a
mokry asfalt powoduję po chwili mokre buty i spodnie.
Na
stacji w mieście Bovec kupiłem mapę Słowenii + Austria. Widząc
jak pokręconą siecią dróg musiałbym jechać do Mariboru i jak
bardzo wjeżdżać w głąb lądu (prawie do Lubljany), zdecydowałem
podjechać na kolejną przełęcz Korensko Sedlo 1073 m, która jest
granicą Słoweńsko-Austriacką i pojechać w linii prostej trochę
kilometrów austriackimi drogami. Naprawdę nie planowałem
wjeżdżania do Austrii (więc to już jest duży plus – spontan),
ale przedzierając się w głąb Słowenii drogami, które widziałem
na mapie musiałbym jechać przynajmniej dzień dłużej. Przyznam
się szczerze, że byłem już trochę zmęczony, ale głównym
powodem było to, że właściwie od prawie dwóch tygodni codziennie
padało i było już naprawdę zimno. Więc 53 nocleg spędzam
spontanicznie w Austrii, z nadzieją na noc bez deszczu...
Ogromnie
podoba mi się Triglavski park narodowy, imponujący, seledynowa
rzeka, dużo amatorów raftingu, piękne góry dookoła, dzikość
jak w Bieszczadach...
Ruska kapliczka
- DST 122.78km
- Czas 07:51
- VAVG 15.64km/h
- VMAX 51.90km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 52 - Atak na Słowenię – Sella Carnizza 1086 m
Piątek, 12 września 2014 · dodano: 02.10.2014 | Komentarze 0
20:27
– ranki już nie do życia, 6-7 stopni to dla mnie jakieś 30
stopni za mało :) Rano zatrzymuje się na herbatkę na
stacjo-kawiarni. Przeczytałem poranną prasę włoską, i
skorzystałem z toalety co chyba nie spodobało się pazernemu
właścicielowi, bo gdy wychodziłem od niechcenia odburknął CIAO !
Trochę
cieplej, i na dodatek robię 12 kilometrów łagodnego podjazdu na
Passo Mauria 1298 m. Piękna droga prowadząca na przełęcz, w końcu
bez nieustającego ryku silników jak we włoskich alpach. Piękne
zaciszne chatki, nadały temu podjazdowi smaczku. O 10:30 jestem
zdobywam przełęcz, odpoczywam chwilę, delektuje się śpiewem
ptaków i standardowo zmieniam mokre ciuchy na suche. Na zjeździe,
mimo że jest południe ręce i twarz drętwieją, więc jadę z
zaciśniętymi klamkami. O 14:30 w mieście Tolmezzo trafił mi się
Lidl jak ślepej kurze ziarno, wspaniała okazja do zrobienia
zapasów, których nie było. I znowu sakwy parę kilogramów
cięższe, nektar z gruszek, ChocoDuo, deserki czekoladowe, bagietki
i keksy powinny wystarczyć na dziś i jutro.
Gwóźdź
dzisiejszego dnia – 7 kilometrowy podjazd na Sella Carnizza 1098
metrów. Nigdy się tak nie zmachałem jak tym razem, miałem
wrażenie, że jadę po pionowej ścianie, zdarzało się fragmentami
pchać rower pod górę co było jeszcze trudniejsze niż podjazd,
ale ze względu na późną porę i kropiący deszcz nie chciałem
tracić czasu na przestoje. Już wiem czemu dwóch gości przed
podjazdem dziwnie na mnie patrzyło. Ostatnie 4 kilometry to jazda na
stojąco, nie było mowy żeby siąść na rowerze bo by mnie chyba
przewróciło na plecy. 1,5 godziny zajmuje mi wjechanie na Carnizzę.
O 18:40 jest na przełęczy i zjeżdżam 20 km/h z sztywnymi dłońmi.
Jakieś 200 metrów za granicą Włochy-Słowenia rozbijam namiot
metr od drogi na poboczu, ruch prawie zerowy, a ja bez sił na
kombinowanie i szukanie miejscówki. Wskakuję do namiotu i na
resztce gazu gotuję resztkę makaronu, który jem z dżemem
jeżynowym, poprawiam dwoma deserkami i z nadzieją, że nie
przecieknie mi namiot wykończony idę spać...
Alpy Julijskie
no i się zaczęło ...
najostrzejszy podjazd jaki zrobiłem z sakwami
sadza, pierwsze 3 km były okej, ale ostatnie 4 to była masakra
- DST 129.92km
- Czas 09:07
- VAVG 14.25km/h
- VMAX 65.30km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 51 – 4 alpejskie przełęcze, kto da więcej ?
Czwartek, 11 września 2014 · dodano: 02.10.2014 | Komentarze 0
20:18
– dzisiaj nieprawdopodobny dzień spędzony w dolomitach, zdobyte 4
przełęcze i wspomnienia na całe życie …
Rano
start 7:30, zimno 7 stopni, mokro wszędzie, więc 13 kilometrów
wspinaczki na Passo di Costalunga 1745 m dobrze mi zrobiło. Na
wysokości ponad 1500 m było piękne jezioro Lago di Carreza. Na
pierwszej przełęczy byłem o 10, potem zjechałem około 20
kilometrów do mieściny Canzei, skąd zacząłem 14 kilometrowy
podjazd na Passo Pordoi 2239 m. Jazda szła w miarę ładnie, na
drugiej przełęczy jestem parę minut po 13. Potem znowu 20
kilometrów zjazdu do miasteczka Andraz i 12 kilometrów wspinaczki
na Passo di Falzarego 2105 m. Na trzeciej przełęczy jestem o 16:15
i widzę znak, który mówi mi, że w lewo za 2 kilometry jest
przełęcz Passo di Valparola 2192 m. Patrzę na mapę i faktycznie,
decyduje się podjechać jeszcze 2000 metrów bo pewnie więcej tutaj
nie wrócę. I tak zdobyłem 4 przełęcze jednego dnia, robiąc
spore przewyższenie...
Po
ostatniej przełęczy już tylko zjazd, najpierw 16 kilometrów do
miasta Cortina, a potem dalej w dół drogą S 51. Zbliżam się do
Słowenii dużymi krokami, z mapy wynika, że mam do granicy jakieś
130 kilometrów, więc prawdopodobnie jutro albo przekroczę granicę,
albo będę nocował tuż przy niej. Z każdej zdobytej przełęczy
udaje mi się zebrać naklejki na ramę. Obecnie na ramie znajduje
się 6 naklejek z kolejno zdobywanymi przełęczami:
1
– Gavia
2
– Stelvio
3
– Costalunga
4
– Pordoi
5
– Falzarego
6
– Valparola
I
tak powoli kończę etap włoski, w większości spędzony w pięknych
górach, lecz również w pięknych miastach jak Turyn czy Mediolan.
9 dni we Włoszech zapamiętam wspaniale, bo Włochy to wspaniały
kraj, super ludzie, piękne miasta i miasteczka, piękne góry.
Włochy śmiało mogłyby konkurować z Hiszpanią w moim rankingu,
gdybym pobył tu tak długo jak w Hiszpanii gdzie spędziłem
miesiąc. Ale II miejsce pewne :)
Robię
zakupy na wieczór dogadzając sobie dwoma piwkami z Oktoberfestu,
pringelsami, 8 parówkami i 6 bułeczkami z ziarnem. Hardcore day,
Papatki :)
piękne jezioro...
pierwsza przełęcz
Dolomity
druga przełęcz
trzecia przełęcz
czwarta przełęcz
szczęśliwy .....
naklejki na pamiątkę !!!!!!! i ładny profil na mapie się stworzył :)
- DST 104.25km
- Czas 05:48
- VAVG 17.97km/h
- VMAX 49.80km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 50 - Szlakiem Claudia Augusta do Bolzano
Środa, 10 września 2014 · dodano: 02.10.2014 | Komentarze 0
18:13
– idzie na burzę, idzie na deszcz. Dzisiaj jazdę skończyłem już
o 17, to ze względu na to, że jeżeli jechałbym dalej znów
spałbym na wysokości 1200-1300 metrów, a tak to nocuję na około
900 metrów więc zawsze to 2-3 stopnie cieplej w nocy. Wczorajszy
nocleg u rolnika Niemca był bardzo przyjemny, trochę zwierzakami
zalatywało, ale podejrzewam, że ode mnie nie lepiej :) Około 50
kilometrów do Bolzano jechałem przepiękną drogą rowerową,
której początek jest w Augsburgu, a koniec w Wenecji. Szlak
poprowadzony wzdłuż gór i jabłkowych sadów. Bolzano – bardzo
ładne miasto !!! Dziś miałem dwa połączenia od rodziców i dwa
smsy z pytaniem czy wszystko okej bo od paru dni nic nie wrzuciłem
na facebooka. Byłem w górach, nie było Mcdonaldów, na campingu
wifi płatne więc nie było jak. Jutro od rana mam 13 kilometrów
podjazdu na Passo di Costalunga 1745 metrów, potem 10 kilometrów
zjazdu i znowu wspinaczka na 2239 metrów na Passo Pordoi i tak dalej
…
szlak rowerowy...
olbrzymie krzesła do przycupnięcia
Radroute ? co ja w Niemczech jestem ??
dużo jabłek skosztowałem tak sobie jadąc...
Bolzano
nocleg na polance ;)
- DST 93.00km
- Czas 09:15
- VAVG 10.05km/h
- VMAX 66.30km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 49 - Passo di Gavia + Passo dello Stelvio
Wtorek, 9 września 2014 · dodano: 02.10.2014 | Komentarze 0
20:24
– wczorajszy nocleg na wysokości 1400 m zmiażdżył mnie w
całości, mimo że miałem na sobie długie stopnie i dwie bluzy.
Rano startuję o 8:30 i pokonuję15 kilometrów, najczęściej 14%
podjazdu. Na Passo di Gavia melduje się o 11, pół godziny
odpoczynku, słodkości, zdjęcia i zjeżdżamy 26 kilometrów do
miasteczka Bormio w towarzystwie gwizdających świstaków ;)... Z
Bormio z wysokości 1125 metrów zaczynam 20 kilometrów wspinaczki
na Passo dello Stelvio, 16:30 jestem na wysokości 2757 metrów. 5
kilometrów przed przełęczą zaczął się kapuśniaczek, na górze
deszcz już padał mocno i momentalnie zrobiła się wielka mgła.
Podchodzę i pytam się chłopaka sprzedającego kiełbaski czy
mógłby mi podgrzać trochę wody na piecu bo chciałem zrobić
sobie aspirynę i magnez i ogólnie wypić coś ciepłego bo na górze
7 stopni, zimno i pada. Od słowa do słowa, spędziłem z nim ponad
godzinę i nawet pozwolił mi ugotować sobie spagetti na jego piecu
;) Widząc pogodę chłopak zaproponował mi podwózkę 15 kilometrów
niżej, ale nie po to się wjeżdża na przełęcz, żeby z niej
zjechać autem, nawet jak ostro leje a nawet sypie śniegiem. Tak
przy okazji parę osób na zjeździe proponowało, żeby spakować
rower i mnie zwiozą na dół :) Kupiłem dwie pamiątkowe naklejki z
przełęczy, na których się dzisiaj zameldowałem i zacząłem
zjazd z prędkością nieprzekraczającą 15 km/h. Gdy próbowałem
jechać szybciej np. 20-25 km/h woda z przedniej opony zalewała mi
twarz, więc tak powolutku ze skostniałymi dłońmi i powodzią w
butach dojechałem do Spondigna 886 metrów. 3 kilometry dalej
zajechałem na gospodarstwo i spytałem rolnika, który okazał się
być Niemcem czy mogę przenocować w szopie, zgodził się, tylko
powiedział „no smoking”. Mój pierwszy nocleg na gospodarza, z
reguły nie używam tego sposobu, ale gdybym tego nie zrobił i
zanocował w lesie przy padającym deszczu nazajutrz byłbym na pewno
chory, a w szopie cieplutko, zapach stajni, krówki, kury, swojsko i
pięknie ;) Naprawdę miałem ciężki dzień, zaryzykowałem podjazd
na dwie przełęcze jednego dnia i się udało !
rano, zaczynamy podjazd na Gavie
Passo di Gavia - Giro'd Italia
podjazd na Gavie
kolega mnie zaczepiał ciągle i gwizdał ;)
świstak stoi na baczność :))
Passo dello Stelvio
chłopak ze stoiska ;)
mleko łaciate ;)
pamiątkowe selfi, szeroki uśmiech :)
- DST 98.96km
- Czas 05:41
- VAVG 17.41km/h
- VMAX 53.10km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 48 - Tunelami do Ponte di Legno
Poniedziałek, 8 września 2014 · dodano: 01.10.2014 | Komentarze 0
19:23
– namiot rozbity, wysokość około 1400 m, ostatnio jak spałem na
podobnej wysokości w Andorze to rano zgrzytałem siekaczami, dlatego
jestem ubrany w najcieplejsze termiczne ciuchy. Niestety śpiwór
toleruje temperatury do 11 stopni...
Z
campingu wyjechałem parę minut przed 10, pierwsze 60 kilometrów
bez większych problemów, dużo tuneli, w tym jeden imienia Jana
Pawła II o długości 5048 metrów. Z tego długiego tunelu
wyjechałem z półtora centymetrową śrubą w tylniej oponie.
Musiałem użyć największej łatki, żeby załatać dziurę, nerwy
jak fiks. Udaje się dojechać do Ponte di Legno na 1258 m i zacząć
podjeżdżać przełęcz Passo di Gavia – 2621 m. Rzuciłem sobie
wyzwanie na jutro, żeby podjechać najpierw Gavie, czyli z rana 15
kilometrów podjazdu, potem czeka mnie 26 kilometrów zjazdu do
Bormio, skąd znów z wysokości 1125 m ( Kto zna polską hardcorową
kapele ze Złotowa o nazwie 1125 ?? :) ) zacznę podjazd na przełęcz
Stelvio – 2757 m. Może symbolicznie zahaczę o Szwajcarię,
zobaczymy, plan na dziś to nie zamarznąć, tymbardziej, że deszcz
leje dość mocno, a namiot już nie pierwszej świeżości.
Ps.
Jakim kretynem trzeba być, żeby trąbić w tunelu ?? Nie mówię o
jakimś ostrzegawczym trąbnięciu tylko chamskim...
5048 metrów tunelu
wysokość około 1400 metrów, znalazłem kawałek starej kładki, więc przynajmniej nie ciągło od gruntu
- DST 74.45km
- Czas 03:55
- VAVG 19.01km/h
- VMAX 36.40km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 47 - Camping la Tartufaia
Niedziela, 7 września 2014 · dodano: 01.10.2014 | Komentarze 0
16:01
– nareszcie camping i odpoczynek, którego bardzo potrzebuję.
Wstałem o 7:30 i od rana nie najlepiej się czułem, byłem spocony,
brudny, z mokrymi butami... Już po paru kilometrach zdecydowałem,
że dzisiaj jest najlepszy dzień do regeneracji i noclegu na
campingu. Jutro wjeżdżam w Alpy, a wszystkie ciuchy brudne, baterie
rozładowane, a ja nieświeży jak po WOODSTOCKU :) O 9 drobne zakupy
w Lidlu i wjeżdżam do Bergamo – śliczne miasto. Na mapie koło
25 kilometrów na północ od Bergamo widzę znak namiotu, jadę,
nawijam, 2 kilometry przed docelowym miejscem noclegu myśląc, że
przegapiłem, zatrzymuje się przy jeziorze i pytam gościa, który
łowi ryby, czy wie o campingu w pobliżu i pokazuje mapę. Massimo
okazuje się genialnym gościem, mimo sporych braków w angielskim
jest mnóstwo śmiechu. Od razu każe siadać, częstuje stekiem z
konia wędzonego na ruszcie, parę sekund później parzy kawę i
skręca coś fajnego na wyluzowanie. Kawę doprawia 36 % nalewką z
winogron i świat staje się cudowny. Jak to Massimo nazwał
„PARADISE” Czemu nie ma więcej tak wyluzowanych ludzi ???
Spytałem gościa o drogę a on częstuje koniną, parzy kawę i
kręci blanta, robi to szczerze, nie chce nic w zamian, po prostu ma
i dzieli się ot tak. Cudowny gość !!! … Znajduję camping
niecały kilometr dalej, cena 17 euro, dostaję zniżkę rowerzysty i
już jest 15 euro. Miejsce usytuowane nad jeziorem, naprzeciw namiotu
widze górę Corna Trentapassi 1248 m, cisza wokół, czas relaksu
...
Bergamo ...
"Wędkowanie" z genialnym Massimo, MADE MY DAY :)
pranie, gotowanie, odpoczywanie ...