Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi kobi z miasteczka Kraków. Mam przejechane 13782.74 kilometrów w tym 163.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.43 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kobi.bikestats.pl
  • DST 123.78km
  • Czas 06:42
  • VAVG 18.47km/h
  • VMAX 60.80km/h
  • Sprzęt GT Avalanche 1.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 18 - Andaluzja - START !

Sobota, 9 sierpnia 2014 · dodano: 26.09.2014 | Komentarze 0

21:26 – dzisiaj naprawdę ciężko, temperatura zmiażdżyła mnie totalnie, Max z licznika to 49,8 stopni C. Wstałem o 6:45, nie jadłem nic, szybko się zebrałem i 7:15 byłem już w drodze. Do granicy miałem nieco ponad 40 km. 7 km przed Hiszpanią zatrzymałem się w kawiarence w Ficalho i zamówiłem Cafe Grande. Usiadłem przy stoliku uzupełniając newsy w grupie „Rowerowelove Spain- Portugal” na facebooku. Po kawce, toaleta i w drogę. Koło 11 wjeżdżam do prowincji Andaluzja, krajówka N433 to na przemian tarka lub dobra nawierzchnia. Ciągle już myślę o Velecie, ale to jeszcze 400-500 km. Dzisiaj nie dość, że miażdżące temperatury, to droga też średnio przyjemna. Parę kilometrów podjazdu po tarce, chwilę płasko, podjazd, płasko, 100 metrów zjazdu, podjazd. Jestem kompletnie wycieńczony ;) O 13:30 zatrzymuje się w restauracji przy drodze, kupuje dwa zimne piwka, dostaje do tego pomidorki na talerzu i oglądam przez chwilę idiotyczną corridę w tv. Biorę zapas wody z baru i jadę dalej w tym piekle. Po 16 w końcu mogę zrobić większe zakupy w mieście Cortegana. Wchodzę do Mercadony, szwędam się po sklepie, do końca nie wiedząc co kupić. Finalnie kupiłem 10 parówek, sos bolognese, 6 bułek, zielony napój, 2 piwa bez alkoholu, kilogram nektarynek i chipsy. Kasjerka zagaduje skąd jestem, mówię że z Polski i jeżdżę sobie na rowerze, pyta czy nie beznadziejnie tak samemu i że gdzie śpię i mówi o koncercie dziś o północy w zamku zespołu grającego celtycką muzykę. Lubię celtycką muzykę, tylko że była dopiero 16, dziewczyna pracowała do 21:30 i nie wiedziałem co miałbym ze sobą zrobić do tego czasu, więc podziękowałem i pojechałem dalej. Potem żałowałem, było minęło. Wychodzę ze sklepu, połykam browara, znajduję kawałek cienia i gotuję parówki. Chwila odpoczynku, drugie piwko i start, podjeżdżam dalej. Godzina 19 – wjeżdżam do miasteczka Aracena w celu schłodzenia się i dychnięcia godzinkę. Rynek, stoliki na zewnątrz, dużo ludzi, zamawiam zimne San Miguel, gość mówi 2 euro, to była chyba wyjątkowa cena tylko dla mnie bogatego Włocha turystę. Nie chce się dopytywać co tak drogo, i tak za bardzo nie potrafię, wifi no funciona ale 0,33l San Miguel smakuje wybornie, krople wody spływają po zmrożonej szklance, a ja czytam „Makaron w sakwach”. Ludzie mnie obserwują, czuje się jak gwiazda Hollywood, urocze miasteczko zgodnie z założeniem opuszczam o 20 i nagle jakby ręką odjął, zjazdy, dużo zjazdów, prędkość ponad 50 km/h, kilometry wpadają, kolana bolą, altacet w ruch !

Ps. Spotkałem dzisiaj sakwiarza z Bułgarii w wieku 50-60 lat, który prowadził rower pod górkę, pogadaliśmy trochę po rusko-hiszpańsku bo rabotał 14 goda w Corteganie i polaka jakiegoś spotkał i za dużo wina wypili i dzisiaj nie jest w formie. Ale dlaczego o nim wspominam ? Ponieważ miał ciekawy bagaż, z tyłu dwie sakwy 25 litrowe, a na bagażniku, walizka do samolotu z kółkami i na walizce torba na siłownie. To jest HARDCORE !! :)) 

on the road ...
 
welcome to hell :)
 


Aracena ...
Route 2 808 860 - powered by www.bikemap.net





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa potek
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]