Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi kobi z miasteczka Kraków. Mam przejechane 13782.74 kilometrów w tym 163.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.43 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kobi.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Grecja Bałkany 2013

Dystans całkowity:4003.94 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:212:32
Średnia prędkość:18.84 km/h
Maksymalna prędkość:67.50 km/h
Liczba aktywności:36
Średnio na aktywność:111.22 km i 5h 54m
Więcej statystyk

Koniec TRIPA Grecja+Bałkany 2013

Wtorek, 20 sierpnia 2013 · dodano: 03.09.2013 | Komentarze 4

I tak piszę już z mieszkania w Krakowie, jestem wykąpany i leżę w łóżku i na prawdę dziwnie się czuję. Pierwszy raz od 36 dni na wieczór nie popędzam Tomka żebyśmy rozłożyli szybko namiot bo nas komary zjedzą a rano nie muszę go składać. Skończyło się coś pięknego, coś co na zawszę pozostanie w pamięci. Złapałem bakcyla i już zaczynam planować następnego tripa. Ta wyprawa trwała 36 dni w ciągu, których przejechaliśmy 4004 km każdy więc razem naszymi nogami wykręciliśmy 12012 km. Odwiedziliśmy 12 państw, w których to byliśmy dłużej (Rumunia - 7 dni), bądź krócej (Serbia - 45 minut). Odwiedzone państwa: Słowacja-Węgry-Rumunia-Bułgaria-Grecja-Macedonia-Kosovo-Albania-Czarnogóra-Chorwacja-Bośnia i Hercegovina-Serbia. W tym 4 stolice: Sofia(Bułgaria), Skopje(Macedonia), Sarajevo(BiH), Budapeszt(Węgry) oraz niezliczoną ilość małych wsi, miasteczek oraz większych miast. Poznaliśmy świetnych ludzi i przeżyliśmy wiele przygód. W miarę możliwości czasowych będę chciał uzupełniać dzień po dniu wpisy z wyprawy Grecja+Bałkany 2013. Pozdrawiam !!!


wykres zrobionych kilometrów w danym dniu

Dzień 1 - Kraków - Rabka
Dzień 2 - Rabka - Nowy Targ - Jezioro Czorsztyńskie - Nidzica - Stara Lubovna - Plodif
Dzień 3 - Do Koszyc - Słowacja
Dzień 4 - Tokaj World Heritage - Węgry
Dzień 5 - Romania wita
Dzień 6 - Cluj Napoca
Dzień 7 - Ciąg dalszy Rumunii
Dzień 8 - Rumunia pełna wrażeń
Dzień 9 - Transfogaraska 7c
Dzień 10 - Rumuńskie ostatki
Dzień 11 - Promem do Bułgarii
Dzień 12 - Etap bułgarski
Dzień 13 - Bułgarska premia górska
Dzień 14 - Sofia kontra reszta Bułgarii
Dzień 15 - Koniec pięknej Bułgarii
Dzień 16 - Wyluzowana Grecja
Dzień 17 - Thessaloniki - Grecja dzień 2
Dzień 18 - Zasłużony odpoczynek
Dzień 19 - Thessaloniki again
Dzień 20 - Macedonia - 6 kraj wyprawy
Dzień 21 - Cudowne Skopje
Dzień 22 - Kosovo - dzień niespodzianek
Dzień 23 - Albania - piękne górskie krajobrazy
Dzień 24 - Albania dzień 2 - wybrzeże
Dzień 25 - Skhoder(Albania)+ Montenegro
Dzień 26 - Zatoka Kotorska - Czarnogóra
Dzień 27 - Croatia - Dubrovnik
Dzień 28 - Bośniackie ranczo u Micia
Dzień 29 - Sarajevo
Dzień 30 - Bośnia i Hercegovina - ostatni dzień
Dzień 31 - Republika Hrvatska - Osijek
Dzień 32 - Polak, Węgier dwa bratanki...
Dzień 33 - Budapeszt
Dzień 34 - Ahoy Słowacjo !
Dzień 35 - Niskie Tatry - Słowacja
Dzień 36 - Polsza wita deszczem




  • DST 85.54km
  • Czas 04:27
  • VAVG 19.22km/h
  • VMAX 57.00km/h
  • Sprzęt GT Avalanche 1.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 36 - Polsza wita deszczem

Wtorek, 20 sierpnia 2013 · dodano: 25.10.2013 | Komentarze 0

Dzisiaj w nocy i nad ranem padał deszcz, dlatego przeczekaliśmy go rano i wstaliśmy dopiero o 7 30. Granice z Polską przekraczamy o 11, a o 13 15 jesteśmy na Chabówce, mają 2 godziny zapasu do pociągu, więc decydujemy się, że pojedziemy do Rabki i tam też coś zjemy. Zatrzymujemy się w Słodka Cafe, wcinamy co nieco i jedziemy do parku zrobić pamiątkowe zdjęcie we trzech, który mamy tylko kilka. O 15 10 wsiadamy do pociągu, za bilet z Rabki do Krakowa z rowerem płacimy niespełna 13 zł. Przed 18 Kraków wita nas niezłą ulewą. Jedziemy jeszcze pod galerię w celu kupna książki „Człowiek, który objechał świat na rowerze”, niestety ani w galerii krakowskiej ani w księgarni na rynku jej nie ma więc jutro będę polował dalej. Cali mokrzy przyjeżdżamy do mieszkania, bierzemy kąpiel i zgrywamy foto. Tomek wraca do Jaworzna, ja zostaję w Krakowie. Teraz tylko zrobić relację z wyprawy i zacząć planować kolejną.
Wróciłem do Krakowa 20 sierpnia, dzisiaj jest 25 październik i udało mi się napisać relację z mojej pierwszej większej rowerowej wyprawy. Plan na 2014 też już jest, dlatego już na spokojnie mogę sie zając przygotowaniami. Mam również nadzieję, że komuś się przyda ta relacja i jeśli ktoś będzie miał jakieś pytania chętnie odpowiem. Ja również posiłkowałem się ludźmi, którzy robili podobne trasy przede mną dlatego wiem, że może to być pomocne. Dzięki wszystkim, którzy trzymali kciuki !

Ja - Tomek - Paweł




  • DST 119.63km
  • Czas 06:05
  • VAVG 19.67km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Sprzęt GT Avalanche 1.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 35 - Niskie Tatry - Słowacja

Poniedziałek, 19 sierpnia 2013 · dodano: 25.10.2013 | Komentarze 0

Noce już bardzo zimne o czym świadczy temperatura wody zostawionej w namiocie , która rano jest strasznie zimna.Dzisiaj typowa przejazdówka bez dłuższych postojów poza tymi na jedzenie. Jedziemy na Zwolen, Bańską Bystryce i Dolny Kubin. Parę kilometrów za Dolnym Kubinem rozbijamy namioty. Ja rozkładam namiot, który oblegają mucho-mrówki w gigantycznych ilościach, a chłopaki idą chłodzić piwko do pobliskiej rzeki. Jutro ostatni etap, w Chabówce o 15 22 mamy pociąg do Krakowa z możliwością przewozu rowerów. Dzisiaj w ciągu dnia była wysoka temperatura, dlatego to ostatnia okazja na wyrównanie opalenizny. Koło 15 zdobywam przełęcz w Parku Narodowym w Niskich Tatrach, na którą trzeba się było wspinać sporo kilometrów i łatwo nie było (dla mnie jeden z gorszych podjazdów tripa). Potem było 10 km zjazdu czyli to co tygrysy lubią najbardziej. Pod koniec dnia w Lidlu Tomek kupuję 8-pak piwa Kozel po promocji, którą wyczaił w gazetce Lidla. Piwko chce dowieźć do Polski (zobaczymy). Na dzisiaj to tyle, byee !!!





  • DST 122.44km
  • Czas 05:52
  • VAVG 20.87km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Sprzęt GT Avalanche 1.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 34 - Ahoy Słowacjo !

Niedziela, 18 sierpnia 2013 · dodano: 25.10.2013 | Komentarze 0

Dzisiejszy etap węgiersko-słowacki dobiegł końca. Do granicy z Polską zostało około 150-160 km, więc we wtorek będziemy w Rabce, gdzie Paweł zostaję, a ja z Tomkiem wracamy pociągiem do Krakowa. Rozbijamy namioty tuż obok drogi 66 na Zwolen, do którego mamy koło 15 km. Koło 11 zatrzymujemy się jeszcze na Węgrzech i gotujemy ostatki makaronu i sosów, które zostały. Przekraczamy granicę ze Słowakami bez kontroli i zatrzymujemy się najpierw w Billa a potem w Lidlu uzupełniając braki. Kupuję podróbkę fanty, ogromny chleb, dwa piwa niemiecki po 0,29 euro i oczywiście śnieżkę śmietankową,a w Lidlu wodę, powidła śliwkowe i dżem truskawkowy. Zapytacie pewnie dlaczego dżem i powidła zamiast Choco Duo ??????????? Po prostu Tomek z Pawłem nie mogą już patrzeć jak jem Choco i nie mogą zrozumieć jak od miesiąca można jeść to samo. Z powodu licznych szykan podejmuję decyzję o zmianie smarowidła. Na koniec jazdy jeszcze funduję sobie jazdę na kole Słowackiego kolarza na podjeździe z prędkością 27 km/h i po niecałym kilometrze nie widzę opcji kontynuacji, natomiast Paweł kończył podjazd koło w koło jakby jechał na kolarce. Niby Węgry, niby płasko a na jednym zjeździe cisnę 60 km/h co często mi się nie zdarza.




  • DST 128.92km
  • Czas 06:44
  • VAVG 19.15km/h
  • VMAX 55.50km/h
  • Sprzęt GT Avalanche 1.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 33 - Budapeszt

Sobota, 17 sierpnia 2013 · dodano: 25.10.2013 | Komentarze 0

Budzik nastawiony był na 6 rano jak co dzień, dzisiaj jednak wstajemy od razu bez ociągania się, ponieważ jesteśmy w gościach. Gospodarz schodzi do nas na dół z tacą, na której można było znaleźć 4 filiżanki, kawa, śmietanka i cukier. Potem przyniósł nam również herbatę, zamiast cukru podał miód. Chciałem zrobić pamiątkowe zdjęcie z małżeństwem niestety Pani domu przed nami pojechała do pracy dlatego zdjęcie zostało zrobione w męskim gronie. Gospodarzowi daję kartkę z podziękowaniami i jedziemy do Budapesztu, ostatniej stolicy wyprawy. Droga nudna jak flaki z olejem, co kilometr tabliczka odliczająca odległość do stolicy więc ma się wrażenie jazdy w nieskończoność. O 13 30 pokonujemy 100 km i wjeżdżamy do stolicy. Budapeszt jest ogromny i ciężki do okiełznania mając kilka godzin. Myślę, że 3 dni również nie wystarczyłyby do zobaczenia miasta. Przez Dunaj fenomenalnie prezentują się efektowne mosty, pod jednym z nich wybudowanym w 1849 roku robimy sobie przerwę na obiad czyli (w moim przypadku) chleb z Choco Duo. Odpoczywamy chwilę i jedziemy na wzgórza miasta, tam również odpoczywamy do 18. Osobiście jestem zachwycony Budapesztem (pierwsze wrażenie) jak i również przytłoczony jego rozmiarem. Przed wyjazdem ze stolicy zaczepia nas para rowerzystów z Niemiec, rozmawiamy chwilę o voyażach rowerowych i wyjeżdżamy za miasto gdzie rozbijamy się na uboczu. We wtorek powinniśmy być już w Polsce, jeszcze tylko górki przez Słowację i koniec !

nasz gospodarz

na pozostałych zdjęciach Budapeszt







  • DST 147.89km
  • Czas 06:53
  • VAVG 21.49km/h
  • VMAX 36.00km/h
  • Sprzęt GT Avalanche 1.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 32 - Polak, Węgier dwa bratanki...

Piątek, 16 sierpnia 2013 · dodano: 24.10.2013 | Komentarze 0

Głosi stare powiedzenie: Polak, Węgier dwa bratanki i do miecza i do szklanki, świetna przygoda na koniec dnia, ale od początku. Dzisiaj wstaję w końcu super wyspany, noc chłodna więc i sen lepszy. Rano przekraczamy granicę z Serbią w Batine gdzie jesteśmy koło 11 czyli standardowo przed południem. Przejeżdżamy serbskimi drogami koło 15 km i trafiamy na granicę serbsko-węgierską gdzie po raz pierwszy nasze sakwy muszą zostać otwarte, przynajmniej moje i Tomka. Panowie pytają czy nie przewozimy alkoholu i papierosów. Po uzyskaniu odpowiedzi, że nie puszczają nas dalej. Goście chyba nigdy na rowerach nie jeździli i nie wiedzą co znaczy wyciągnąć wszystko z sakw i zapakować na nowo. Jesteśmy już na Węgrzech, o 12 15 zatrzymujemy się pod drzewkiem i gotujemy spagetti z podłego makaronu z Lidla lub Kauflanda, nie pamiętam już. Przed 14 ruszamy mając 53 km na liczniku, droga jak to na Węgrzech płaska więc utrzymujemy prędkość powyżej 20 km/h. O 19 mamy już prawię 150 km w nogach i dokładnie 100 km do Budapesztu. Wchodzimy w pole kukurydzy celem znalezienia noclegu, w pewnym momencie na przeciw nam idzie pewna Pani, stwierdzam, że pewnie to jej teren i wypada spytać czy możemy się tutaj rozbić. Ciężko się porozumieć ponieważ Pani słabo po angielsku, natomiast ja nie najlepiej po węgiersku (znaczy się wcale), a niemieckiego nigdy się nie chciałem uczyć mimo 3 lat w liceum (odrzuca mnie ten język), mimo to udaje się nam z Tomkiem na szybko odświeżyć parę słów na bieżąco. W końcu mówi, żeby iść za nią. Idziemy kawałek w stronę jakiejś posiadłości, po drodze Pani rzuca świnią kukurydzę za ogrodzone dla nich pole. Minutę potem wkraczamy do jej pięknego ogrodu i domu. Zostawiamy rowery i pokazuje nam, że możemy spać w jednym z pomieszczeń na dole i skorzystać z łazienki. Nie spodziewaliśmy się, że spotka nas takie szczęście tego wieczoru, tym bardziej że brud zalazł nam za skórę już porządnie. Za jakieś 10 minut z treningu piłkarskiego tutejszego klubu Harta wraca 16-letni syn naszej Pani-gospodarza. Z nim jakoś dogaduje się po angielsku, rozmawiamy chwilę, okazuje się że ma teraz wakacje ( w sumie logiczne skoro jest sierpień) a zwykle uczęszcza do szkoły w Budapeszcie. Po przez swoją mamę proponuje nam kolację, po 15 minutach dostajemy rewelacyjne kiełbaski, sałatkę warzywno-jajeczną, chleb i wino z własnej wytwórni, które podaje nam mąż, który przyjechał w międzyczasie. Przyjechał z Budapesztu gdzie mają swój sklep. Również trochę po niemiecku, trochę po angielsku próbujemy coś pogadać. Wino było wyśmienite, rewelacyjne !!! Po kolacji każdy idzie wziąć prysznic. Napisałem dla tej przemiłej rodziny kartkę z podziękowaniami, którą mam nadzieję syn przetłumaczy. Pojedzeni i czyści możemy śmiało jechać do Budapesztu... Idziemy spać.


czarne

podobny do mojego Fevera

Serbia

symbolicznie

dom gospodarzy

wino własnej roboty

żeby nie było, że pożarłem wszystko sam

nie dorobiłem tej ręki w paincie, to Tomek sięga po mięsiwooo




  • DST 136.00km
  • Czas 06:37
  • VAVG 20.55km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Sprzęt GT Avalanche 1.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 31 - Republika Hrvatska - Osijek

Czwartek, 15 sierpnia 2013 · dodano: 24.10.2013 | Komentarze 0

Noce, a zwłaszcza poranki są coraz chłodniejsze dlatego śpi się lepiej i ciężej zebrać się z „łóżka”. Dzisiaj w planach nie było kompletnie nic, generalnie kierowaliśmy się w kierunki Osijek rozważając czy będziemy tam wjeżdżać. Droga dzisiaj zupełnie płaska dlatego kilometry wpadają gładko. Poza zakupami w Lidlu, a potem w Kauflandzie nic się nie działo. Pod Lidlem w trakcie II śniadania Tomek patrzy na mapę i rzuca propozycję żeby zahaczyć jeszcze o Serbię ponieważ jest taka możliwość i nie nadłoży nam to drogi. Ja przyjmuję propozycję bardzo pozytywnie, Paweł też. Co prawda przejeżdżamy tam jakieś 20 km ale zawsze coś łykniemy na zachęte żeby wrócić do tego kraju. Tym samym nasz dorobek powiększy się do 12 państw na trasie. O 15 20 wjeżdżając do Osijek mamy 115 km na liczniku, więc jest to dystans pozwalający na całkowity luz. Miasto okazuje się być super klimatyczne, genialna kładka pieszo – rowerowa przez rzekę, ścieżki dla bikerów i strasznie dużo ludzi jeżdżących na rowerach w każdym wieku. Być może to za sprawą 3 dniowego festiwalu, który odbywa się tu co roku jak mówi mi jeden Chorwat, gdy go spytałem co się tutaj dzieję. Dzisiaj był pokaz deskorolkowców na rampach,a wieczorem koncert. Dzisiaj ma być muzyka elektroniczna, jutro RAP, pojutrze Punk Rock. Gdybym był tutaj w sobotę, na pewno nie opuścił bym koncertu. Chciałem wejść pooglądać konkurs na rampie lecz nim się zdecydowałem okazało się, że za 30 minut się kończy. Miasto płynie swoim tempem, bardzo dużo młodych ludzi. Bardzo fajna końcówka dnia, leżymy i słuchamy muzyki elektronicznej, chillout ...

Chorwacka Ada

ładne grafiti



rakietaaaaaa

super kładka



festiwal





  • DST 132.58km
  • Czas 06:37
  • VAVG 20.04km/h
  • VMAX 57.50km/h
  • Sprzęt GT Avalanche 1.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 30 - Bośnia i Hercegovina - ostatni dzień

Środa, 14 sierpnia 2013 · dodano: 23.10.2013 | Komentarze 0

Nocleg za szkołą okazał się całkowicie bezpieczny. Podczas tej wyprawy Chorwację odwiedzimy po raz drugi. Dzisiaj nie mieliśmy żadnego konkretnego celu poza zbliżeniem się do granicy. O 8 jesteśmy już gotowy i ruszamy. Droga dzisiaj do łatwych nie należała, pierwsze 70 km, gdzie były trzy kilkukilometrowe podjazdy, no ale również i świetne zjazdy. O 1430 mamy już 90 km na liczniku, więc robimy przerwę i pijemy z Tomkiem piwko, które kupił na Paweł, kolejne do kolekcji „Tuzlanskie”. Ogarnia nas straszny zastój, ja i Paweł ucinamy sobie drzemke na ławce, natomiast Tomek czyta książkę. Zastój trwa do 16 30, jedziemy dalej.Wjeżdżamy na chwilę do miasta Srebrenik, kupujemy piwelko na wieczór i rozbijamy się w super miejscu za miastem w szczerym polu. Etap bośniacki był bardzo ciekawy i piękny, z perspektywy czasu gdy teraz przepisuję wypociny z zeszytu wydaje mi się, że był to najfajniejszy etap tripa.



drugie śniadanie




  • DST 123.71km
  • Czas 06:44
  • VAVG 18.37km/h
  • VMAX 62.50km/h
  • Sprzęt GT Avalanche 1.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 29 - Sarajevo

Wtorek, 13 sierpnia 2013 · dodano: 23.10.2013 | Komentarze 0

Jak zapewniał nas Micio, noc była bardzo przyjemna, spaliśmy na dość dużej wysokości więc temperatura do spania była super. Wstajemy o 7, jak zwykle przepakunki w sakwach, śniadanie, gorąca herbata, pamiątkowe zdjęcie z Micio i o 845 wyjeżdżamy do Sarajeva, gdzie mamy około 90 km. Micio mówił, że najpierw będzie 3 km podjazdu (up), potem 10 km zjazdu (down) i później fallat czyli równa droga. Powiedzmy, że mniej więcej się sprawdziło. Około 12 30 wyjeżdżamy kilkukilometrowym podjazdem na przełęcz na wysokość 1100 m.n.p.m. Dzisiejsza droga to kontynuacja drogi przez PN Sjuteska, piękna drążona w skałach droga z efektownymi tunelami i krystalicznie czystymi rzeczkami. Zjeżdżamy z przełęczy 8 km i o 15 00 jesteśmy w Sarajevie. Zwiedzanie z rowerami nie jest łatwe i przyjemne więc musieliśmy ograniczyć się do powierzchownego spacerowania po starym mieście. Stolica odbiega bardzo od reszty kraju, na jednej z klimatycznych uliczek silimy się zimnym piwkiem. Mnóstwo turystów, i miłe zaskoczenie ze strony żeńskiej części tego kraju. Kobiety BIH wskakują na drugie miejsce mojej tajemniczej listy przed kobietami z Macedonii, a za kobietami z Kosova. Na wyjeździe z miasta naszą uwagę przykuwa cmentarzysko sporych rozmiarów, na jednym terenie groby chrześcijan i muzułmanów. Mniej więcej 20 km za Sarajevem rozbijamy się za starą szkołą, nie wiem czy byliśmy śledzeni ale po chwili przyjeżdża dwóch młodych chłopaków na rowerach, 10 minut później jest ich już pięciu. Bardzo szczere i prawdziwe chłopaki, widać u nich ogromne zaciekawienie naszymi osobami, słychać jak między sobą rozmawiają próbując w kilku ułożyć jakieś zdanie po angielsku, Bardzo sympatyczne chłopaki, wszystkich ich imiona zaczynały się na literę A.





got yaa hihi


Sarajevo na kilku zdjęciach niżej

chyba najfajniejsza kładka jaką widziałem :)



przykry widok z okien


fascynująca partia szachowa, nie odbyło się bez kłótni między graczami



zbiorowa mogiła


jedno z ulubionych ...




  • DST 83.54km
  • Czas 04:41
  • VAVG 17.84km/h
  • VMAX 57.50km/h
  • Sprzęt GT Avalanche 1.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 28 - Bośniackie ranczo u Micia

Poniedziałek, 12 sierpnia 2013 · dodano: 22.10.2013 | Komentarze 2

Dzisiaj stuknęło 3 tysiące kilometrów odkąd wyjechaliśmy z Krakowa. Dzisiejszy dzień był bardzo ciekawy. Od rana jedziemy grubymi podjazdami w stronę Sarajeva, chcieliśmy jak najszybciej to możliwe dotrzeć do jakiegoś campingu w okolicy i naładować wszystkie urządzenia. Około 11 mamy już 40 km na liczniku więc jest bardzo dobrze, zważając na to, że jedziemy głównie pod górę. Widoki zaczynają robić się piękne gdy wjeżdżamy do Parku Narodowego Sjuteska. Zaczyna się bardzo długi zjazd gdzie udaje się nam przejechać przez ledwo tydzień temu otworzony tunel o długości 2109 metrów. Tunel piękny, widać że ledwo został oddany do użytku. Dowiadujemy się o tym od właściciela free campa Micio, u którego się zatrzymujemy ponieważ oferuje nam darmowy nocleg na jego terenie, elektryczność oraz łazienkę oczywiście za darmo. Gość ma 48 lat większość roku mieszka w Toronto skąd wysyła i handluje butami do Pakistanu. Ma córkę i syna w naszym wieku. Przyjeżdża tutaj na parę miesięcy w roku i prowadzi restaurację dla przyjeżdżających turystów. Jednymi z turystek były Mary K (Maria Katarzyna) i Asia. Ta pierwsza mieszka w San Francisco, natomiast Asia w Chicago, choć jej rodzice są Polakami. Jesteśmy tutaj już przed 16 więc siadamy przy stoliku i relaksujemy się chłonąc niesamowity klimat tego miejsca. Kolejny ciekawy człowiek, którego przyszło nam spotkać podczas naszej podróży. Micio nie lubi miasta i stylu życia, który ma tam miejsce, gdy tylko może przyjeżdża właśnie w to piękne miejsce. Patrząc na tego człowieka, chciałbym odnaleźć takie miejsce w swoim życiu, bez pośpiechu i zmartwień. Świetny dzień !

przepiękny kraj











z Mary K i Joanną

Mary K, Micio, Joanna