Info
Ten blog rowerowy prowadzi kobi z miasteczka Kraków. Mam przejechane 13782.74 kilometrów w tym 163.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.43 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2015, Czerwiec3 - 0
- 2014, Październik3 - 0
- 2014, Wrzesień16 - 10
- 2014, Sierpień31 - 7
- 2014, Lipiec9 - 4
- 2014, Czerwiec1 - 0
- 2013, Listopad1 - 0
- 2013, Wrzesień14 - 2
- 2013, Sierpień28 - 19
- 2013, Lipiec19 - 12
- 2013, Czerwiec1 - 1
- 2013, Maj5 - 1
- 2012, Listopad10 - 2
- 2012, Październik2 - 0
- 2012, Wrzesień4 - 5
- 2012, Sierpień4 - 0
- 2012, Lipiec2 - 0
- DST 71.21km
- Czas 04:09
- VAVG 17.16km/h
- VMAX 50.50km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 17 - Thessaloniki - Grecja dzień 2
Czwartek, 1 sierpnia 2013 · dodano: 16.10.2013 | Komentarze 3
Wstajemy o godzinie 9 05, noc była fatalna, niesamowita duchota uniemożliwiająca sen, na dodatek Tomek zatruł się czymś i zdycha od wczoraj. Zapomniałbym jeszcze o mojej misji ratowania greckich żółwi, które są tutaj chyba najczęściej rozjeżdżanymi zwierzętami na drogach. Póki co od chwilowej śmierci uratowałem dwa żółwie. Upał jest niesamowity, pot leje się z człowieka, wystarczy tylko minutę postać na słońcu. Piszę już z plaży, na której jesteśmy już kilka godzin, liczba uratowanych żółwi wzrasta do trzech ale pokolei. Jedziemy bocznymi drogami obok ekspresówki lub też ekspresówką, gorąco i pod górę, kilometry wpadają bardzo opornie. Wreszcie na koniec musimy jechać poboczem czteropasmowej autostrady ponieważ innej drogi do Thessalonik nie ma. Autostrada przy wjeździe do miasta zamienia się w coś w rodzaju obwodnicy gdzie panuję niesamowity chaos, czegoś takiego na prawdę jeszcze nie widziałem. Samochody, autobusy stoją w korkach a motocykle i my we trzech na rowerach sprytnie omijamy samochody raz z prawej, raz z lewej. Po szalonej jeździe wjeżdżamy wreszcie do Thessalonik, miasto wygląda rewelacyjnie i pasuję do mojego gustu. Spotykam tam dziewczynę z Kanady o imieniu Jane, która przyleciała z Kanady do Albanii i jedzie do Turcji swoim wspaniałym rowerem z genialnymi sakwami, rozmawiamy parę minut, robimy foto i spadamy dalej. Kilka minut później trafiamy na spożywających późne śniadanie Holendrów, którzy z kolei z Holandii samolotem przylecieli do Trucji na jakąś wyspę Mamaras i przejechali stamtąd do Grecji do Thessalonik skąd wracają samolotem do Holandii. Gdy opowiedziałem o naszej wyprawie byli pod wrażeniem. Imiona niestety mieli dziwne na literę K więc nie zapamiętałem, robimy pożegnalne zdjęcia i jedziemy dalej w poszukiwaniu plaży. W końcu po męczarni widzimy znak w prawo na plażę, wjeżdżamy i pełni szczęścia wchodzimy do jakże ciepłego i słonego morza. Jest cudownie, lepiej być nie może. Po godzinie wylegiwania się i pływania idę się przejść na molo, po drodze pytam ratownika czy można się rozbić na plaży, mówi że nie widzi problemu, lecz mówi żebyśmy uważali na rowery. Docieram na molo i robię parę zdjęć. Wracam i pływam dalej. O 19 podchodzi do nas Rosjanin żołnierz, który mieszka w Thessalonikach, rozmawiamy chwilę po rusku, bardziej on mówi ja staram się odpowiadać najprostszymi zwrotami po rosyjsku. Mówił, że 25 lat służył w wojsku i skończył tam szkołę masażu. Dał nam trzy pierniki rosyjskie z oryginalną reklamówkę z Moskwy. Tomek właśnie przyniósł dwa piwa ze sklepu, tyle że jedno z nich okazuje się być winem. Jest cudownie !!!