Info
Ten blog rowerowy prowadzi kobi z miasteczka Kraków. Mam przejechane 13782.74 kilometrów w tym 163.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.43 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2015, Czerwiec3 - 0
- 2014, Październik3 - 0
- 2014, Wrzesień16 - 10
- 2014, Sierpień31 - 7
- 2014, Lipiec9 - 4
- 2014, Czerwiec1 - 0
- 2013, Listopad1 - 0
- 2013, Wrzesień14 - 2
- 2013, Sierpień28 - 19
- 2013, Lipiec19 - 12
- 2013, Czerwiec1 - 1
- 2013, Maj5 - 1
- 2012, Listopad10 - 2
- 2012, Październik2 - 0
- 2012, Wrzesień4 - 5
- 2012, Sierpień4 - 0
- 2012, Lipiec2 - 0
- DST 126.48km
- Czas 06:44
- VAVG 18.78km/h
- VMAX 52.00km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 14 - Sofia kontra reszta Bułgarii
Poniedziałek, 29 lipca 2013 · dodano: 16.10.2013 | Komentarze 0
Z rana wstajemy, zwijamy namioty i prujemy do Sofii. Do granicy miasta mieliśmy dokładnie 15 km, natomiast do centrum 25 km. Rano scena jak z filmu „Dzień Świra” – „jak tkwią te chuje w tych jebanych autach”. Droga prowadząca do stolicy była zakorkowana na odcinku 9 km. My przejechaliśmy ten korek w 20 minut robiąc slalom między samochodami na dwupasmowej drodze. Zwiedzanie dużych miast z rowerem jest raczej niewygodne więc schodzimy z rowerów. Spędziliśmy tam około 2,5 godziny, stolica jak stolica, ładne budynki z czasów romantyzmu, efektowne budowle, lecz poza tym wielkiego wrażenia na nas nie zrobiło to miasto. Jest tutaj dużo wielkich parków, w jednym z nich moje oczy dostrzegły w końcu ładne Bułgarki więc postanowiłem to uwiecznić na zdjęciu. Nie podobają mi się kobiety w Bułgarii, dziwny typ urody. Plan pobytu w Sofii obejmował kupienie mapy tego miasta, żeby się z niego jakoś wydostać we właściwym kierunku. Gdy spacerowaliśmy zobaczyłem szyld HOSTEL więc postanowiłem spytać czy nie mają jakichś map miasta. Hotel był na III piętrze o czym poinformowali mnie robotnicy remontujący kamienice wewnątrz. Pukam, wchodzę i pytam o mapę, Pani tam siedząca zawołała chyba swojego męża, który z przyjemnością wręczył mi mapę za co podziękowałem mu serdecznym uściskiem dłoni. Rozkładamy mapę i zaraz podchodzi do nas młoda para pytając czy może w czymś pomóc. Rozmawiamy chwilę, pokazują nam gdzie jesteśmy na mapie i co ciekawego można tutaj zobaczyć. Jedziemy do parku, jemy śniadanie i wyjeżdżamy ze stolicy w kierunku miasta Pernik-- Bodgevard -- Bobov dol. Jak w tytule dnia 14 –stego w mniejszych miastach Bułgarii panuję straszna komuna i bieda. Niesamowite wrażenie zrobiła na nas mała miejscowość Bobov dol, która to miejscowość posiada ogromny zakład i wybudowane dookoła bloki, w których mieszkali robotnicy z rodzinami. Wszystko jest tak strasznie skupione w jednym miejscu, że aż przeraża prostotą. Ludzie patrzą na nas jakby pierwszy raz widzieli turystów na rowerach albo jakichkolwiek. Potrzebowaliśmy wody więc wszedłem do supermarketu, gdzie zastałem prawie puste półki. Wody nie było więc kupiłem Coca Colę. Wyjeżdżamy z miasta i zaraz ponownie łapię gumę, tym razem na przednim kole, dwie dętki na dwa dni, nie najgorzej – zostały jeszcze dwie. Robi się ciemno i podejmujemy decyzję, że pojedziemy trochę po ciemku co okazuje się fatalnym pomysłem. Zakładamy czołówki i włączamy wszystkie lampki. Jedziemy ekspresówką w stronę miasta Kulata. Na dodatek pierwszy raz w Bułgarii widzimy zakaz jazdy rowerem, ale nie mamy wyboru . Jedziemy kilka kilometrów i Tomek po raz trzeci zrywa śrubę dolnego mocowania bagażnika oraz linkę od hamulca więc rezygnujemy z dalszej jazdy i rozbijamy się kilkanaście metrów od ekspresówki. Dzień z dużą ilością wrażeń i kontrastów tego pięknego kraju. Do Grecji zostało nam koło 120 km więc jutro albo przekroczymy kolejną granicę albo rozbijemy się tuż przy niej. Dobranoc !!!