Info
Ten blog rowerowy prowadzi kobi z miasteczka Kraków. Mam przejechane 13782.74 kilometrów w tym 163.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.43 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2015, Czerwiec3 - 0
- 2014, Październik3 - 0
- 2014, Wrzesień16 - 10
- 2014, Sierpień31 - 7
- 2014, Lipiec9 - 4
- 2014, Czerwiec1 - 0
- 2013, Listopad1 - 0
- 2013, Wrzesień14 - 2
- 2013, Sierpień28 - 19
- 2013, Lipiec19 - 12
- 2013, Czerwiec1 - 1
- 2013, Maj5 - 1
- 2012, Listopad10 - 2
- 2012, Październik2 - 0
- 2012, Wrzesień4 - 5
- 2012, Sierpień4 - 0
- 2012, Lipiec2 - 0
- DST 147.89km
- Czas 06:53
- VAVG 21.49km/h
- VMAX 36.00km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 32 - Polak, Węgier dwa bratanki...
Piątek, 16 sierpnia 2013 · dodano: 24.10.2013 | Komentarze 0
Głosi stare powiedzenie: Polak, Węgier dwa bratanki i do miecza i do szklanki, świetna przygoda na koniec dnia, ale od początku. Dzisiaj wstaję w końcu super wyspany, noc chłodna więc i sen lepszy. Rano przekraczamy granicę z Serbią w Batine gdzie jesteśmy koło 11 czyli standardowo przed południem. Przejeżdżamy serbskimi drogami koło 15 km i trafiamy na granicę serbsko-węgierską gdzie po raz pierwszy nasze sakwy muszą zostać otwarte, przynajmniej moje i Tomka. Panowie pytają czy nie przewozimy alkoholu i papierosów. Po uzyskaniu odpowiedzi, że nie puszczają nas dalej. Goście chyba nigdy na rowerach nie jeździli i nie wiedzą co znaczy wyciągnąć wszystko z sakw i zapakować na nowo. Jesteśmy już na Węgrzech, o 12 15 zatrzymujemy się pod drzewkiem i gotujemy spagetti z podłego makaronu z Lidla lub Kauflanda, nie pamiętam już. Przed 14 ruszamy mając 53 km na liczniku, droga jak to na Węgrzech płaska więc utrzymujemy prędkość powyżej 20 km/h. O 19 mamy już prawię 150 km w nogach i dokładnie 100 km do Budapesztu. Wchodzimy w pole kukurydzy celem znalezienia noclegu, w pewnym momencie na przeciw nam idzie pewna Pani, stwierdzam, że pewnie to jej teren i wypada spytać czy możemy się tutaj rozbić. Ciężko się porozumieć ponieważ Pani słabo po angielsku, natomiast ja nie najlepiej po węgiersku (znaczy się wcale), a niemieckiego nigdy się nie chciałem uczyć mimo 3 lat w liceum (odrzuca mnie ten język), mimo to udaje się nam z Tomkiem na szybko odświeżyć parę słów na bieżąco. W końcu mówi, żeby iść za nią. Idziemy kawałek w stronę jakiejś posiadłości, po drodze Pani rzuca świnią kukurydzę za ogrodzone dla nich pole. Minutę potem wkraczamy do jej pięknego ogrodu i domu. Zostawiamy rowery i pokazuje nam, że możemy spać w jednym z pomieszczeń na dole i skorzystać z łazienki. Nie spodziewaliśmy się, że spotka nas takie szczęście tego wieczoru, tym bardziej że brud zalazł nam za skórę już porządnie. Za jakieś 10 minut z treningu piłkarskiego tutejszego klubu Harta wraca 16-letni syn naszej Pani-gospodarza. Z nim jakoś dogaduje się po angielsku, rozmawiamy chwilę, okazuje się że ma teraz wakacje ( w sumie logiczne skoro jest sierpień) a zwykle uczęszcza do szkoły w Budapeszcie. Po przez swoją mamę proponuje nam kolację, po 15 minutach dostajemy rewelacyjne kiełbaski, sałatkę warzywno-jajeczną, chleb i wino z własnej wytwórni, które podaje nam mąż, który przyjechał w międzyczasie. Przyjechał z Budapesztu gdzie mają swój sklep. Również trochę po niemiecku, trochę po angielsku próbujemy coś pogadać. Wino było wyśmienite, rewelacyjne !!! Po kolacji każdy idzie wziąć prysznic. Napisałem dla tej przemiłej rodziny kartkę z podziękowaniami, którą mam nadzieję syn przetłumaczy. Pojedzeni i czyści możemy śmiało jechać do Budapesztu... Idziemy spać.
czarne
podobny do mojego Fevera
Serbia
symbolicznie
dom gospodarzy
wino własnej roboty
żeby nie było, że pożarłem wszystko sam
nie dorobiłem tej ręki w paincie, to Tomek sięga po mięsiwooo