Info
Ten blog rowerowy prowadzi kobi z miasteczka Kraków. Mam przejechane 13782.74 kilometrów w tym 163.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.43 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2015, Czerwiec3 - 0
- 2014, Październik3 - 0
- 2014, Wrzesień16 - 10
- 2014, Sierpień31 - 7
- 2014, Lipiec9 - 4
- 2014, Czerwiec1 - 0
- 2013, Listopad1 - 0
- 2013, Wrzesień14 - 2
- 2013, Sierpień28 - 19
- 2013, Lipiec19 - 12
- 2013, Czerwiec1 - 1
- 2013, Maj5 - 1
- 2012, Listopad10 - 2
- 2012, Październik2 - 0
- 2012, Wrzesień4 - 5
- 2012, Sierpień4 - 0
- 2012, Lipiec2 - 0
- DST 93.29km
- Czas 05:22
- VAVG 17.38km/h
- VMAX 34.70km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 31 - Benicasim chill reggae
Piątek, 22 sierpnia 2014 · dodano: 28.09.2014 | Komentarze 0
12:27
– jestem na plaży w Benicasim, jest pysznie, woda mokra, słoneczko
świeci, ludzi mnóstwo, więc nie da się czuć samotnie. Zamierzam
się tutaj wybyczyć do 16, poczytać książki i zrelaksować,
przecież nigdzie mi się nie śpieszy, nikt na mnie nie czeka, 22
dzień sierpnia dopiero, miesiąc mogę jeszcze śmiało pojeździć.
Zaczynając od zeszłej nocy, to rozbiłem się w jakimś wysokim
żelbetowym apartamencie mieszkaniowym przy plaży, wydawało mi się,
że będzie tam spokojnie, niestety nie było :) Co chwila ktoś
przechodził obok szkieletu, aż w końcu grupka młodzieńców,
weszła do pustych pomieszczeń w środku i zaczęła świecić
latarką po pomieszczeniach. Gdy natknęli się na mój namiot
zaczęli uciekać z krzykiem. Nie wiedziałem, że namiot wymiarów
2x1,5 metra, wywoła aż takie przerażenie u nastolatków. Potem
jeszcze jeden skradał się z latarką i chyba skumał widząc rower,
że nie jestem z mafii i że bezdomny tylko przez okres wakacji, nie
zawsze ;). W końcu udało się zasnąć na parę godzin, o 6 rano
się zebrałem do jazdy. Wczesny start, jeszcze ciemno, pobłądziłem,
nie pojechałem tak jak planowałem dzień wcześniej ale tranqilo. O
8 robię przerwę na herbatniki na plaży w Nules, a godzinę później
wcinam pyszne EMPANADILLAS z Lidla (to taki podłużny pieróg z
jakimś dziwnym, dobrym farszem w środku).
Od
paru dni zbieram się, żeby poruszyć wątek „kolarzy”. Tutaj w
Hiszpanii jest ich mnóstwo, sam przekonałem się dobroduszności
kilku z nich, ale niektórzy ?? Nie chcę typować czy większość
czy mniejszość z nich, ale spory procent z nich zachowuje się
jakby jechali o pokój na świecie. Jadą z tragicznym grymasem na
twarzy i bez przerwy spoglądając na licznik, co by sprawdzić czy
aby ich niesamowite łydki dobrze podkręcają tempo. Tak są tym
zajęci, że nie widzą, albo raczej udają, że nie widzą gdy
machnie się im ręką. Niektórzy są po prostu dziwni, oczywiście
mnóstwo kolarzy, reaguje uśmiechem, gestem ręki czy zwyczajowym
Hola !
O
15:20 - skończyłem sjestę i wsiadłem na rower, podczas drzemki
tak spiekło mi prawe udo, że tylko kwiczeć. Ujechałem może 2
kilometry, patrzę jakiś straszny tłok się robi na ścieżce przy
plaży, nagle widzę dużo ludzi w dredach, mój nos podpowiada, że
w pobliżu jest potężne zagęszczenie Marihuaniny. Sto metrów
dalej schodzę z roweru, słyszę dobrze brzmiącą gitarę klasyczną
podpiętą do prądu, przystaję z rowerem, słucham 10-15 minut,
mnóstwo młodych pięknych ludzi ciągle mnie mija. Postanawiam
siąść i kontynuować relaks, przysiadam się do gitarzysty Niemca,
dobry gitarzysta, fajną ma gitarę, daje chwilę zagrać. W
międzyczasie zdarzyła mi się sytuacja, która jak myślałem
wcześniej, występuje tylko w filmach typu American Pie. Mianowicie
podeszła do mnie dziewczyna w kapeluszu i spytała w twarz czy chce
z nią iść do jej namiotu, w wiadomym celu. Nie jestem w stanie
zrozumieć mojego mózgu w tamtej chwili, jest to niemożliwe ;) No
więc posiedziałem jeszcze przy gitarce z ludźmi następne dwie
godziny, dużo ludzi się przewinęło, Włoch Mateo, Hiszpan z
Madrytu, którego imienia nie pamiętam, dwie Włoszki, które razem
z Mateo myślały, że jestem z Mediolanu. Fajne popołudnie,
festiwal reggae trwał 9 dni !!! W pierwszy dzień festiwalu 15
sierpnia za zupełną darmoszkę grało SKATALATIES. Niestety nie
było mnie stać na bilet nawet na jeden dzień (30 euro), niestety
wszystkiego naraz się nie da, ale zawsze jest okazja żeby
przyjechać tutaj za rok ;)
17:40
– opuszczam moich amigos i jadę na północ w stronę Torreblanca
i Peniscola. Po 2 kilometrach łapię kapcia z przodu, 20 minut
wymuszonego postoju. Dzięki tej awarii miałem okazję dostrzec, że
po lewej stronie drogi, którą jechałem na wzgórzu jedzie dużo
rowerzystów. Zmieniam dętkę i i wracam 100 metrów, żeby wjechać
na cudownie piękny szlak pieszo-rowerowy, tunele w skałach, z
prawej strony widok na morze, coś pięknego. Po 90 kilometrach nogi
już osłabły, mało zjadłem dziś, chciałem wjechać do
Torreblanco na jakieś zakupy, ale policeman mnie cofa, że jakieś
wydarzenie i zakaz wjazdu. Więc z lichą bagietką muszę sobie
zorganizować dzisiejszą kolację i jutrzejsze śniadanie. Miesiąc
pedałowania za mną. Nie wiem czy jechać do Andory czy z Barcelony
od razu śmignąć do Francji ??? BANG !:P
nigdy nie zrywajcie kaktusa z drzewa, 40 minut wyciągałem setki małych wrednych kolców pensetą
wiecznie młody, Ja, Hiszpan, Niemiec ;)
super klimacik, super ludzie ;)
piękna droga pieszo-rowerowa za Benicasim
... miód ...