Info
Ten blog rowerowy prowadzi kobi z miasteczka Kraków. Mam przejechane 13782.74 kilometrów w tym 163.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.43 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2015, Czerwiec3 - 0
- 2014, Październik3 - 0
- 2014, Wrzesień16 - 10
- 2014, Sierpień31 - 7
- 2014, Lipiec9 - 4
- 2014, Czerwiec1 - 0
- 2013, Listopad1 - 0
- 2013, Wrzesień14 - 2
- 2013, Sierpień28 - 19
- 2013, Lipiec19 - 12
- 2013, Czerwiec1 - 1
- 2013, Maj5 - 1
- 2012, Listopad10 - 2
- 2012, Październik2 - 0
- 2012, Wrzesień4 - 5
- 2012, Sierpień4 - 0
- 2012, Lipiec2 - 0
- DST 53.52km
- Czas 03:01
- VAVG 17.74km/h
- VMAX 51.50km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 34 - BarcElena
Poniedziałek, 25 sierpnia 2014 · dodano: 28.09.2014 | Komentarze 0
Pobudka
o 6:30, leniwe pakowanie, śniadanie na punkcie widokowym, przed 8
zbieram się do jazdy. Piękna droga przez pierwsze 10 km wiła się
to w górę to w dół, to w prawo to w lewo. Wjazd do samej
Barcelony ułatwia mi CAMARERO (kelner), który jedzie do pracy na 10
na swej kolarce (spóźnił się, żeby mi pomóc). Udaje się
wjechać, zaczynam szukać hostelu, pierwszy podany przez Elenę
kosztuje 27 euro, więc odpada, drugi podany przez koleżankę Kasię
bez miejsc. W końcu z ogromną dozą szczęścia wylądowałem w
hostelu przy Sagrada Familia (katedra) o nazwie OLE BARCELONA !
Centrum miasta, cena 13 euro, super, jest git. O 19:30 jestem
umówiony z Eleną, więc mam jeszcze 5 godzin, które wykorzystuję
na zrobienie obiadu, prania i pogaduszki z różnymi fajnymi ludźmi
z północy Hiszpanii, Holandii, Hongkongu itp. Holenderka Chanelle
okazała się bardzo pomocna przy szukaniu hostelu ;) O 18:30
zmierzam w kierunku Plaza Universitad, gdzie jestem umówiony z
Eleną. Idziemy do poleconego przez nią baru i spędzamy tam 4
godziny, popijając Cruz Campo i zajadając orzeszki. Nawet sam
poszedłem do baru i zamówiłem, „Me gustarija un Cubo:))”.
Mógłbym z nią siedzieć dniami i nocami, ale niestety rano Elena
idzie do pracy. Wracam spacerkiem do hostelu, rozmawiam jeszcze długo
z dziewczyną z Hongkongu i idę spać, cudowny dzień :)
Ps.
Hehe, rano jak szukałem hostelu dość długo to spytałem jednego
gościa przy barze pijącego piwo o hostel Grafitti, nie wiedział
gdzie jest hostel, ale okazał się być Polako i zaprosił na piwo.
Nerwowy jak to Polak, z pracą w Barcelonie coraz gorzej zamiast
lepiej, żona denerwuje...
Sagrada Familia
moi kochani Baskowie, Josu i June :) młodzi sakwiarze
... ME GUSTA ...
Zanica :)