Info
Ten blog rowerowy prowadzi kobi z miasteczka Kraków. Mam przejechane 13782.74 kilometrów w tym 163.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.43 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2015, Czerwiec3 - 0
- 2014, Październik3 - 0
- 2014, Wrzesień16 - 10
- 2014, Sierpień31 - 7
- 2014, Lipiec9 - 4
- 2014, Czerwiec1 - 0
- 2013, Listopad1 - 0
- 2013, Wrzesień14 - 2
- 2013, Sierpień28 - 19
- 2013, Lipiec19 - 12
- 2013, Czerwiec1 - 1
- 2013, Maj5 - 1
- 2012, Listopad10 - 2
- 2012, Październik2 - 0
- 2012, Wrzesień4 - 5
- 2012, Sierpień4 - 0
- 2012, Lipiec2 - 0
Wrzesień, 2014
Dystans całkowity: | 1785.96 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 108:02 |
Średnia prędkość: | 16.53 km/h |
Maksymalna prędkość: | 67.70 km/h |
Liczba aktywności: | 15 |
Średnio na aktywność: | 119.06 km i 7h 12m |
Więcej statystyk |
- DST 138.15km
- Czas 07:07
- VAVG 19.41km/h
- VMAX 43.40km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 46 - Mediolan me gusta II
Sobota, 6 września 2014 · dodano: 01.10.2014 | Komentarze 0
19:54
– kolejny miły włoski dzień za mną. Rano nie mogłem się
zebrać, 7:30 zacząłem zwijać śpiwór, wszystko mokre, zimno,
mgła, nic nie widać. Kolejny dzień zaczynam w długich spodniach i
kurtce, dopiero koło 9-10 mogę się przebrać w krótki zestaw.
Pierwsze 25 kilometrów co miasta Vercelli robię w totalnym mleku,
ledwo widziałem samochody jadące z na przeciwka. Mnóstwo pięknych
żurawi na polach obok drogi zaczęło się wyłaniać z ustającą
mgłą...
W
Vercelli wraz z całym miasteczkiem robię sobotnie zakupy w
tamtejszym markecie, 5 minut później znowu trafiam na Lidl, więc
bez wahania wchodzę. Lidl jest według mnie najlepszą siecią
sklepów, więc gdy tylko widzę szyld od razu bez wahania wchodzę,
chociażby tylko po hit sezonu 2014 lód Gellati, który jest
przepyszny, smakuje jak Magnum, a kosztuję 0,39 euro. Robię duże
zapasy łakoci i jadę dalej. W Mediolanie jestem parę minut po 15,
ponad 3 godziny tutaj spędzam. Strasznie duże miasto, trudniejsze
do ogarnięcia niż Turyn. Przy teatrze na placu wysiaduje mnóstwo
młodych rebelsów, ten fragment miasta wyglądał jakby każdego
dnia była tu duża rewolucja...
Stojąc
na skrzyżowaniu z mapą podjeżdża do mnie małżeństwo na
rowerach miejskich z córeczką na bagażniku, i pytam czy potrzebuję
pomocy. Powiedziałem, że tak drobnej pomocy potrzebuję, żeby
wskazali mi jedną ulicę bo nie mogłem znaleźć na mapie. Suma
sumarum poholowali mnie 5 kilometrów do wyjazdu z miasta, super mili
ludzie. Lubię bardzo jak ktoś stara się pomóc, angielski
jegomościa był słaby ale chęci wielkie, w połączeniu razem
zadziałało świetnie. Przy wylocie z miasta ukradkiem oka
zauważyłem napis VINYL CAFE, wróciłem 50 metrów i zamówiłem
piwo, co prawda najdroższe w życiu, ale wnętrze i klimat miejsca
wyjątkowy ;) Wszystko w antyfaszystowskim stylu, nieduże, ale
zapadające w pamięć miejsce...
Rozbijam
namiot tuż przy drodzę – spagetti, piwko, komary, mmm, dobranoc
:)
adicts :))
Vinyl Cafe
pierwszy dzień w pracy :)
- DST 135.52km
- Czas 07:11
- VAVG 18.87km/h
- VMAX 42.60km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 45 - TORINO ME GUSTA !
Piątek, 5 września 2014 · dodano: 01.10.2014 | Komentarze 0
19:14
– zdecydowałem się skończyć jazdę godzinę wcześniej niż
zwykle, chce ogarnąć mapę północno-wschodnich Włoch, która
nabyłem w księgarni w Turynie. Dzień zacząłem bardzo wcześnie,
o 6:55 korba już się kręciła, godzina 9 i 40 kilometrów na
liczniku i oto znak Lidl poprawił mi już dobry humor. Zakupy,
słodkości, lody, makarony, sosy i drugie śniadanie. Profil trasy
bardzo płaski, więc kilometry wchodzą gładko. Pierwszy raz dziś
założyłem długie spodnie rowerowe, w nocy przemarzłem mocno,
rano 7 stopni więc chwilę po starcie zrobiłem sobie przerwę w
kawiarence pijąc podwójne espresso i zjadając kawałek ciasta na
rozgrzanie. O 12 wjeżdżam do centrum Turynu, 3,5 godziny
pojeździłem po uliczkach tego miasta i jestem zachwycony i
zauroczony tym miastem jak również klimatem Włoch. Bardzo uprzejma
pani w informacji długo zachęcała, że pięknie to tu to tam. Gdy
później spytałem, jak wyjechać w kierunku San Mauro, wyciągnęła
telefon i zadzwoniła do jakiejś koleżanki rowerzystki, która po
angielsku tłumaczyła mi jak będzie mi najlepiej wyjechać z miasta
omijając obwodnice ;) Co za uprzejmość :) ...Godzinę później ta
sama pani z informacji, spotkała mnie siedzącego na ławce,
podjechała rowerem i spytała czy aby na pewno wszystko okej...
Generalnie sporo ludzi się uśmiecha, dopytuje, mówi bravo, bardzo
miłe gesty. W międzyczasie byłem w księgarni, bardzo miła
obsługa i dobre zaopatrzenie więc kupuję kolejną dobrą mapę
Michelin „Italia Nord-Est”, także aż do Triglavskiego parku
narodowego w Słowenii mogę śmiało jechać. Zazdroszczę Elenie,
że mogła studiować w Turynie rok z programu Erazmus...
miniaturka amstaffa i śmieszna właścicielka włoszka
w użyciu kartki z atlasu sklejane przez super właściciela stacji :)
- DST 119.43km
- Czas 08:14
- VAVG 14.51km/h
- VMAX 55.70km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 44 - O Mama Mia, he's Italliano :P !!!
Czwartek, 4 września 2014 · dodano: 30.09.2014 | Komentarze 0
17:30
– przerwa na spagetti, pierwsze we Włoszech, ponieważ 1,5 godziny
temu przekroczyłem granicę Francja – Włochy przez tunel o
długości 3 kilometry, przez który przewiózł mnie pewien Włoch
swoim dostawczakiem. O zakazie przekraczania tunelu rowerem nie
wiedziałem, dopiero 1,5 kilometra przed tunelem zatrzymał się
Margarija, swoim białym wypasionym mercedesem i poinformował mnie o
zakazie, i przedstawił 3 opcje:
1
– wrócić 25 kilometrów do miasta i wziąć pociąg
2
– przejechać górę szutrem z kamcorami, dodatkowe 8 kilometrów o
nachyleniu 14 %
3
– złapać przed tunelem podwózkę
Oczywiście
wybrałem skrzynię numer 3 :)
Margarija,
śmieszny gość, pół Włoch, pół Francuz, pomógł w rozmowach z
policją na górze, sam proponował spakować rower do jego merola,
ale wiedziałem, że ubrudzę mu pół samochodu więc podziękowałem.
Dał mi również numer do siebie w razie jakichś problemów (jechał
do mamy do Cuneo).
Do
tunelu dojechałem mają na liczniku 70 kilometrów, 50 z nich było
podjazdem, do granicy naprawdę było ciężko...
Niektóre
kraje mają coś takiego w sobie, że jest przyjemnie w nich
przebywać, i czuje się to od razu. Myślę, że Włochy będą
pozytywnym etapem mojej podróży, bo we Francji nie czułem się za
rewelacyjnie ;)
Dzisiaj
pierwszy raz podczas tej podróży mogę powiedzieć, że jestem syty
i pojadłem. Półmisek rurek z sosem bolognese + 300 g rolady
nadziewanej kremem czekoladowym + piwo włoskie zmiażdżyło system.
O
19:30 – zatrzymałem się na stacji, żeby spytać o mapę,
właściciel powiedział, że nie ma ale, żeby zaczekać. Podszedł
do swojego auta i zaczął grzebać po schowkach, znalazł atlas
europy bindowany w skali 1:350000 i zaczął wyrywać strony, które
potrzebowałem, przyniósł taśmę i zaczął sklejać kartki :)
Więc do Mediolanu mogę jechać spokojnie. Gdy już skleił mapę,
zaprosił mnie do środka na piwko, posiedzieliśmy 20 minut i
próbowaliśmy pogadać, włoski ma wiele podobieństw do
hiszpańskiego. Super gość, wszystkim siedzącym ludziom na stacji
w barze mówił, że z Polski przyjechałem i że już prawie 5
tysięcy kilometrów, żona jego mi gratulowała, BRAVO ;) Żałuje,
że zapomniałem zrobić zdjęcia ;) Podoba mi się tutaj bardzo póki
co, czuję ten sam luz co w Hiszpanii...
i interesujący profil dzisiejszego dnia...
- DST 165.55km
- Czas 09:00
- VAVG 18.39km/h
- VMAX 46.20km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 43 - Cannes - Nice - Monaco
Środa, 3 września 2014 · dodano: 30.09.2014 | Komentarze 0
20:50
– rozłożyłem namiot po ciemku przy serpentynie do Castillion.
Dzisiaj ostro, wczesny start i w południe 75 kilometrów na
liczniku. Byłem nastawiony na spory dystans, ale że uda się
dojechać do Menton i odbić na północ, to tylko mogłem pomarzyć.
Udało się i nawet udało się zacząć podjeżdżać. Dzisiaj
ostatni dzień wzdłuż wybrzeża, wjeżdżam już na dobre w głąb
lądu, dlatego dziś w Cannes zaliczyłem super pływanie w morzu. W
Nicei w parku ugotowałem makaron, a w Monaco jeździłem drogami w
tunelu z rondami, niezły odjazd. A na koniec dnia spotkałem Węgra,
mieszkającego we Francji, znanego z wyczynu przejścia o kulach 1300
km z północy na południe Francji http://www.joekals.com/associationjoekals.php ...
fajnie usytuowane tory tramwajowe :) ...
ja i Joe, fajny gość http://www.joekals.com/associationjoekals.php
- DST 136.59km
- Czas 07:30
- VAVG 18.21km/h
- VMAX 66.30km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 42 - Żeli Papą
Wtorek, 2 września 2014 · dodano: 30.09.2014 | Komentarze 0
20:39
– kolejne cudowne miejsce na rozbicie namiotu. Dzisiaj od rana
słabiutko, w południe miałem niecałe 18 kilometrów na liczniku,
plażowanie z Rene się przedłużyło, ale nie ma tego złego co by
… Pyszna lodowata kąpiel w morzu, a potem prysznic na plaży,
znowu poczułem się jak nowo narodzony. Francja ma bardzo dużo
ścieżek rowerowych prowadzących południem przy wybrzeżu. Jak
ktoś myśli, że jazda południowym wybrzeżem Francji to bagietka z
dżemem to się myli. Ileż to wzgórz trzeba objechać, ten tylko
się dowie kto objedzie ;) Ale i tak mimo wszystko droga łatwa, nie
chce się narażać na komentarze rowerzystów, którzy jeżdżą
tylko w górach po przełęczach 3 tysiące metrów ;)
Dzień
przyjemny, ciągle bardzo ciepło w ciągu dnia i przyjemnie chłodno
rano i w nocy. Chciałbym wrócić na północ Hiszpanii, magiczny
region i nie wiem czemu ale chyba chcę wyjechać z Francji dość
szybko. Nie czuje się tutaj jakoś fenomenalnie, język francuski
jest mi zupełni obcy, a Francuzi nie są skorzy do rozmów po
angielsku. Z drugiej strony bardzo też chce już wjechać do Włoch,
czemu ? Nie wiem ! A co z tą Polską ?, jeszcze chyba nie teraz :)
Rene podjeżdża wzgórze......
bociek ;) ...
ścieżki rowerowe po francusku ...
i tutaj, miazga prawda ??
miejsce noclegu
- DST 106.59km
- Czas 05:58
- VAVG 17.86km/h
- VMAX 56.80km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 41 - Marsylia z Rene
Poniedziałek, 1 września 2014 · dodano: 30.09.2014 | Komentarze 0
21:14
– namiot rozbity na wzgórzach Marsylii.
Dzisiaj
zacząłem wcześnie rano, od samego początku miałem ładny mocny
wiatr w plecy, więc 30-35 km/h na prostej nawierzchni nie było
problemem. Potem przeprawa promem, gdzie pracownik, młody Francuz
dał sporo wskazówek jak dojechać do Marsylii omijając drogi
szybkiego ruchu. Potem doświadczyłem paskudnego wiatru, który
właściwie uniemożliwiał jazdę. Odcinek ten był pod kątem
prostym do drogi, którą jechałem wcześniej, więc wiatr zaczął
hulać z mojej lewej strony. Na dodatek był to jakiś rejon portowy
i mnóstwo tirów mijających mnie powodowało, że prawie lądowałem
w rowie, więc zrezygnowałem z jazdy i zacząłem spacer z rowerem.
Odcinek 15 kilometrów zrobiłem w ponad dwie godziny. Mając 55
kilometrów na liczniku, koło 11 spotkałem sakwiarza z Niemiec
Rene, spędziłem z nim resztę dnia. Kolejny bardzo pozytywny
Niemiec spotkany na mojej drodze... w parku w Marsylii ugotowaliśmy
obiad, odpoczęliśmy i wyruszyliśmy szukać noclegu na wzgórzach.
Namioty rozbiliśmy już po ciemku, wypiliśmy po następnym piwie,
pogadaliśmy do 22:30 i do spania.
Stadion Olympic Marsylia
sjesta w parku
miejsce noclegu (zdjęcie zrobione już rano)
coś się nie zgadza znacząco dystans z mapy i mojego licznika z tego dnia, ale jakieś pętle mi porobiło na bikemapie