Info
Ten blog rowerowy prowadzi kobi z miasteczka Kraków. Mam przejechane 13782.74 kilometrów w tym 163.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.43 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2015, Czerwiec3 - 0
- 2014, Październik3 - 0
- 2014, Wrzesień16 - 10
- 2014, Sierpień31 - 7
- 2014, Lipiec9 - 4
- 2014, Czerwiec1 - 0
- 2013, Listopad1 - 0
- 2013, Wrzesień14 - 2
- 2013, Sierpień28 - 19
- 2013, Lipiec19 - 12
- 2013, Czerwiec1 - 1
- 2013, Maj5 - 1
- 2012, Listopad10 - 2
- 2012, Październik2 - 0
- 2012, Wrzesień4 - 5
- 2012, Sierpień4 - 0
- 2012, Lipiec2 - 0
- DST 119.43km
- Czas 08:14
- VAVG 14.51km/h
- VMAX 55.70km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 44 - O Mama Mia, he's Italliano :P !!!
Czwartek, 4 września 2014 · dodano: 30.09.2014 | Komentarze 0
17:30
– przerwa na spagetti, pierwsze we Włoszech, ponieważ 1,5 godziny
temu przekroczyłem granicę Francja – Włochy przez tunel o
długości 3 kilometry, przez który przewiózł mnie pewien Włoch
swoim dostawczakiem. O zakazie przekraczania tunelu rowerem nie
wiedziałem, dopiero 1,5 kilometra przed tunelem zatrzymał się
Margarija, swoim białym wypasionym mercedesem i poinformował mnie o
zakazie, i przedstawił 3 opcje:
1
– wrócić 25 kilometrów do miasta i wziąć pociąg
2
– przejechać górę szutrem z kamcorami, dodatkowe 8 kilometrów o
nachyleniu 14 %
3
– złapać przed tunelem podwózkę
Oczywiście
wybrałem skrzynię numer 3 :)
Margarija,
śmieszny gość, pół Włoch, pół Francuz, pomógł w rozmowach z
policją na górze, sam proponował spakować rower do jego merola,
ale wiedziałem, że ubrudzę mu pół samochodu więc podziękowałem.
Dał mi również numer do siebie w razie jakichś problemów (jechał
do mamy do Cuneo).
Do
tunelu dojechałem mają na liczniku 70 kilometrów, 50 z nich było
podjazdem, do granicy naprawdę było ciężko...
Niektóre
kraje mają coś takiego w sobie, że jest przyjemnie w nich
przebywać, i czuje się to od razu. Myślę, że Włochy będą
pozytywnym etapem mojej podróży, bo we Francji nie czułem się za
rewelacyjnie ;)
Dzisiaj
pierwszy raz podczas tej podróży mogę powiedzieć, że jestem syty
i pojadłem. Półmisek rurek z sosem bolognese + 300 g rolady
nadziewanej kremem czekoladowym + piwo włoskie zmiażdżyło system.
O
19:30 – zatrzymałem się na stacji, żeby spytać o mapę,
właściciel powiedział, że nie ma ale, żeby zaczekać. Podszedł
do swojego auta i zaczął grzebać po schowkach, znalazł atlas
europy bindowany w skali 1:350000 i zaczął wyrywać strony, które
potrzebowałem, przyniósł taśmę i zaczął sklejać kartki :)
Więc do Mediolanu mogę jechać spokojnie. Gdy już skleił mapę,
zaprosił mnie do środka na piwko, posiedzieliśmy 20 minut i
próbowaliśmy pogadać, włoski ma wiele podobieństw do
hiszpańskiego. Super gość, wszystkim siedzącym ludziom na stacji
w barze mówił, że z Polski przyjechałem i że już prawie 5
tysięcy kilometrów, żona jego mi gratulowała, BRAVO ;) Żałuje,
że zapomniałem zrobić zdjęcia ;) Podoba mi się tutaj bardzo póki
co, czuję ten sam luz co w Hiszpanii...
i interesujący profil dzisiejszego dnia...