Info
Ten blog rowerowy prowadzi kobi z miasteczka Kraków. Mam przejechane 13782.74 kilometrów w tym 163.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.43 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2015, Czerwiec3 - 0
- 2014, Październik3 - 0
- 2014, Wrzesień16 - 10
- 2014, Sierpień31 - 7
- 2014, Lipiec9 - 4
- 2014, Czerwiec1 - 0
- 2013, Listopad1 - 0
- 2013, Wrzesień14 - 2
- 2013, Sierpień28 - 19
- 2013, Lipiec19 - 12
- 2013, Czerwiec1 - 1
- 2013, Maj5 - 1
- 2012, Listopad10 - 2
- 2012, Październik2 - 0
- 2012, Wrzesień4 - 5
- 2012, Sierpień4 - 0
- 2012, Lipiec2 - 0
- DST 112.32km
- Czas 06:13
- VAVG 18.07km/h
- VMAX 56.80km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 16 - Dwa promy + NIEMIEC Daniel
Czwartek, 7 sierpnia 2014 · dodano: 26.09.2014 | Komentarze 0
Udało
się wstać o 6:40, kawałek od drogi na plaży był prysznic, a że
było wcześnie i nie było ludzi skorzystałem z okazji. Super
uczucie choć na 15 minut być świeżym ;) Po godzinie byłem w
Lizbonie, stolica, dużo ludzi, strome uliczki, żółte tramwaje,
lekkie zagubienie... Po dwóch godzinach wyjechałem ze stolicy i
wziąłem prom z Lizbony do Cristo Rei, następnie drogą krajową
N10 jechałem w kierunku Setubal z sakwiarzem z Portugalii. Nie mówił
po angielsku, a portugalski i hiszpański wcale nie są tak bardzo
podobne ;) więc rozmowa była właściwie niemożliwa. W Setubal
znowu przeprawa promowa do Troi a potem cudowny 20 km odcinek wzdłuż
rzeki i oceanu. W pewnym momencie zatrzymałem się przy drodzę,
żeby sprawdzić jak pięknie może wyglądać plaża w tym miejscu.
15 minut spaceru przez wydmy i mogłem zamoczyć nogi w oceanie,
cudowna plaża, zero ludzi i przestrzeń. Posiedziałem 20 minut,
zjadłem parę herbatników, i wróciłem do pedałowania. Droga jak
na pustyni, 43 stopnie, nie byłem w stanie jechać szybciej niż 17
km/h mimo płaskiego terenu. Udało mi się tego dnia dojechać do
Grandoli, małego miasteczka, skierowałem się do miejskiego
supermarketu i kupiłem sobię dwa piwka na ochłodę. Miasteczko
wydawało się puste lecz niesamowicie klimatyczne i spokojne. W
pewnym momencie do sklepu wchodzi chłopak w kapeluszu i macha mi
ręką, skończyłem akurat drugie piwo i poszedłem po jeszcze
jedno. Zagadałem do niego słysząc, że mówi po angielsku. Okazało
się, że jest Niemcem, ma na imię Daniel, jest architektem i
przeszedł francuski szlak Camino de Santiago, a co najlepsze idzie
dalej na nogach do Faro na samo południe Portugalii. Wypiliśmy
razem na pewno koło 10 piw, z nikim jeszcze tak dobrze mi się nie
rozmawiało po angielsku jak z Danielem ! Po dwóch godzinach przy
sklepie, powiedział żebym szedł z nim, że spyta właściciela
pensjonatu, w którym wziął pokój czy mogę się przespać u niego
w pokoju (wiem od razu myślisz, że cioty ;)) Strasznie sympatyczny
starszy pan nie miał nic przeciwko. Wziąłem prysznic, zrobiłem
pranie i przygotowałem spagetti. Zarówno ja wykończony upalnym
dniem jak i Daniel swoją pieszą wędrówką usnęliśmy koło 1 w
nocy oglądając portugalską telenowelę. Niesamowity gość !!!
who is Jackie ??
pierwszy prom...
po drodze urwały mi się paski z sandałów, na szczęście miałem szybkozłączki :)
a za wydmą ...
jeszcze kawałek ...
piękna plaża :)
wieczorny przystanek pod sklepem
ulubiona Grandola
chwilę po toalecie, piesek przyszedł do nas ;)
hehe, świetny człowiek :)