Info
Ten blog rowerowy prowadzi kobi z miasteczka Kraków. Mam przejechane 13782.74 kilometrów w tym 163.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.43 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2015, Czerwiec3 - 0
- 2014, Październik3 - 0
- 2014, Wrzesień16 - 10
- 2014, Sierpień31 - 7
- 2014, Lipiec9 - 4
- 2014, Czerwiec1 - 0
- 2013, Listopad1 - 0
- 2013, Wrzesień14 - 2
- 2013, Sierpień28 - 19
- 2013, Lipiec19 - 12
- 2013, Czerwiec1 - 1
- 2013, Maj5 - 1
- 2012, Listopad10 - 2
- 2012, Październik2 - 0
- 2012, Wrzesień4 - 5
- 2012, Sierpień4 - 0
- 2012, Lipiec2 - 0
- DST 188.27km
- Czas 10:19
- VAVG 18.25km/h
- VMAX 44.50km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 4 - Ciężki etap do Ustki
Poniedziałek, 23 września 2013 · dodano: 30.09.2013 | Komentarze 2
Dystans jaki zrobiłem tego dnia miał być o 50 km mniejszy i 3 godziny krótszy. Jakaś masakra, w Klukach przez 1,5 km przeprowadzałem rower przez bagna co zajęło mi jakieś 1,5 godziny i doprowadziło moje nerwy do granic wytrzymałości. Od rana zaczynając traska super, przez Jastrzębią Górę ciągle jadąc przy morzu, potem znacznie się od niego oddalając. Kilka godzin męczarni w lasach i dojechałem do Stilo na końcu świata. Tam dochodzę do wniosku, że wracam na drogę i póki co rezygnuję z leśnych ścieżek. Tragiczna druga część dnia, po przeprawie przez piaszczyste lasy i bagna o 19 wyjeżdżam z Kluk i mam jeszcze 30 km do Ustki. Jest już ciemno i gubię się, nadrabiając na dodatek 7 km, najlepsze że po upadku na bagnach zgubiłem mapę co było najgorszym scenariuszem tego wieczoru. Dzwonię do Dawida czy może mnie pilotować, zgadza się i przez ostatnie 30 km, wykonaliśmy do siebie mnóstwo telefonów (dzięki stary, że mi pomogłeś mimo moich nerwów). Prawie nic nie widząc, świecąc mała latareczką o 21 15 dojeżdżam do Ustki, gdzie aż głupio mi było dzwonić do Gosi, że przyjechałem ze względu na mój wygląd. Buty miałem całe z błota, aż po nogi do kolan, nie mówiąc już jak wyglądał rower i sakwy po kilku upadkach. Biorę prysznic, dostaję kolację, gawędzimy trochę i półprzytomny idę spać. Byłem niesamowicie wyczerpany jadąc po błocie i piachu z mokrymi butami po zmroku. Swoją drogą nie wiem co za geniusz wpadł na pomysł, żeby R10 poprowadzić przez bagna.
byłem tutaj na zielonej szkole
...koniec smutków już w chacie wuja toma...
myślałem że na drzewie są orły albo sowy ...hmmm ???
jakby było mało, złamał mi się pedał
sadza te bagna
i tutaj ...
Gosia z Aleksem