Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi kobi z miasteczka Kraków. Mam przejechane 13782.74 kilometrów w tym 163.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.43 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kobi.bikestats.pl
  • DST 164.43km
  • Czas 08:19
  • VAVG 19.77km/h
  • VMAX 50.30km/h
  • Sprzęt GT Avalanche 1.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 12 - Porto z Dymitrijem

Niedziela, 3 sierpnia 2014 · dodano: 25.09.2014 | Komentarze 0

Dzisiaj zaliczyłem najwcześniejszy start do tej pory !!
Jest 10:09 – siedzę sobie parę km od granicy z Portugalią i patrzę w ocean, wypatrując obu Ameryk... Granice ...Dla kogo ? …
Strasznie lepki jestem, jedne z butów to chyba do spalenia pójdą, póki co wrzuciłem je na dno sakw robiąc potrójny węzeł uszami reklamówki :) Wróciłem do sandałów, słońce nieśmiało wychodzi zza górki a ja wcinam herbatniki.
Śmierdzę czy nie ?? To pytanie chyba najczęściej sobie zadaję. Gdybym do sklepu wchodził bez kasku rowerowego, pewnie uznaliby mnie za bezdomnego, na szczęście kask nie chroni tylko głowy:)
Zgubiłem gdzieś rano okulary, albo są już rozjechane na drodze albo jakiś szczęśliwiec znalazł, kupie sobie nowe w w Portugalii jakieś hardkorowe hipsterskie. Pomarańczowy napój Revoltosa, który wczoraj nabyłem za 0,56 euro miażdży system, myślę że mógłby konkurować poziomem z „węgierską konserwą 2013”. …. PRIVATE PART
… 22:06 – jem kolację z Rosjaninem Dymitrijem, którego spotkałem dziś zaraz po przekroczeniu granicy. Zrobiliśmy raz ponad 120 km i jutro też jedziemy razem. Dymitrij jedzie do Lizbony skąd wraca samolotem do Rosjii. Zjedliśmy wkusny makaron z tuńczykiem przed snem. Dzisiaj spory dystans, piękne Porto wieczorem i genialny stalowy most, który zawsze chciałem zobaczyć na żywo. We dwóch jedzie się lepiej, ponieważ ma się odniesienie i można jechać na kole ;) Parę kilometrów przed Porto, na ulicach jakiegoś małego miasteczka, ludzie coś celebrowali. Pochód rozciągał się na około 250-300 m, orkiestra, księża, dzieci, starsi, młodzi, koniki i my przeciskający się z rowerami między ludźmi po chodnikach. Większość ludzi stwierdziła, że jesteśmy większą atrakcją i czuliśmy się jak na wybiegu. Mam nadzieję, że dzisiejszej nocy nie będę miał tak porytych snów jak zeszłej nocy !! W Portugalii trochę drożej niż na północy Hiszpanii. Do kolacji wypiliśmy z Dymitrijem po piwie i karton wina czerwonego na lepsze trawienie. Fajnie się dzisiaj jechało, fajne spotkanie, fajny dzień, no i gdzieś po drodze stuknęło 1000 km.


poranne czytanie książki 
Portugaliaaaaaaa 
pochód... BOMBEIROS 

Dymitrij 

genialny most !

Route 2 808 823 - powered by www.bikemap.net




  • DST 130.71km
  • Czas 07:18
  • VAVG 17.91km/h
  • VMAX 50.50km/h
  • Sprzęt GT Avalanche 1.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szkocka Hiszpania

Sobota, 2 sierpnia 2014 · dodano: 24.09.2014 | Komentarze 0

Zacznę od wczorajszego seminarium na temat Santiago de Compostela i św. Jakuba. Wykład prowadziła Polka, która przyjeżdża tutaj od 4 lat w okresie wakacji i pracuję w restauracji. Zrobiła doktorat na jakiejś warszawskiej uczelni, a jego tematem był rozwój chrześcijaństwa w europie na przykładzie Santiago de Compostela. Było 15 osób, sami Polacy, prawie dwie godziny wykładu, poszedłem tam z ciekawości, chcąc dowiedzieć się co nieco o szlaku, którym jechałem ponad 800 km. Było to świetne podsumowanie północnej Hiszpanii. Monte de Gozo, czyli miejsce seminarium znaczy „Góra radości”...
W nocy strasznie padało, przed czym ostrzegała mnie wczoraj Hiszpanka z ekipy. Wstałem o 8, złożyłem mokry namiot, który właśnie suszę, wziąłem gorący prysznic i ruszyłem zobaczyć w końcu cel pielgrzymów z całego świata. Dla ludzi mocno wierzących, prawdopodobnie całe miasto jest bardzo istotne, dla mnie po prostu miasto z ładną katedrą, muzeum i bardzo przyjemne stare miasto. Zrobiłem parę zdjęć i pojechałem w przybierającym na sile deszczu, właściwie co chwila padało, żeby zaraz przestać. Cały dzień pedałowałem dziś w mokrych butach, od 8 do 20. Gdy je ściągnąłem w namiocie w mig przypomniałem sobie o chettosach serowych – This is SADZA ! Rozbić się mam zamiar przy samym oceanie, gdzie jest zerwana droga pieszo-rowerowa i robiona jest nowa, stoją dwie kopary więc można się schować. O ile zaraz nie przyjedzie policja to powinienem mieć w miarę spokojną noc. Ogólnie dzisiaj słabo żywieniowo, rano na śniadanie zjadłem 45 cm gumową dwudniową bagietkę z kremem czekoladowym (myślałem, że zęby połamie), potem wypiłem dwa małe energetyczne mleczka czekoladowe, które dostalem od Robera, następnie zjadłem 12 babeczek, 250 g herbatników czekoladowych i popiłem „Revoltosą” pomarańczową. Zadzwonił dzisiaj też do mnie Mateuszek z Anglii, z żartobliwie spytał czy znalazłem już dziewczynę w Hiszpanii. Poruszył ciekawy temat poznawania ludzi, w podróży, zwłaszcza płci przeciwnej. Pomyślcie, prawie cały dzień leje się ze mnie pot, prawdopodobnie śmierdzę, broda jak u kozy, wygląd kompletnie nieatrakcyjny, z nosa schodzi skóra, a z butów … No nic tylko na podryw Mateuszku :)) 



Route 2 807 739 - powered by www.bikemap.net




  • DST 58.77km
  • Czas 03:49
  • VAVG 15.40km/h
  • VMAX 46.50km/h
  • Sprzęt GT Avalanche 1.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 10 - Espana Cycle Team

Piątek, 1 sierpnia 2014 · dodano: 24.09.2014 | Komentarze 0

17:22 – nieistotne są kilometry gdy wokół dzieję się tyle fajnych rzeczy! No, chyba że zastanie mnie zima we Francji:) Dzisiaj jeden z najfajniejszych dni tripa, głównie z powodu spotkanej na trasie hiszpańskiej ekipy. Wstałem jak zwykle po 8, mimo że budzik na 6, jak zwykle wszystko wilgotne, a najbardziej ręce (straszne uczucie, jakby człowiek miał ciągle wilgotne i brudne dłonie). Dzisiaj również chłodno z rana, więc na zjazdach nawet nie naciskam na pedały. Są 3 szlaki prowadzące do Santiago de Compostela, które dzisiaj (od mojego 20 km) złączyły się w jeden, i od razu dało się to zauważyć, mnóstwo pielgrzymów wędrujących oraz rowerzystów. Szlak bardzo wymagający, w lesie, po kamieniach, ale bardzo wesoło zarazem. Zewsząd było słychać HOLA ! Buen Camino !czyli pozdrowienie oznaczające coś w stylu „dobra robota”. Na tym szlaku spotkałem dziś 6 osobową grupę rowerzystów: 4 caballeros i 2 mujeres. Fantastyczni ludzie, traktowali mnie jak swojego, a śmiechu z nimi ogrom. Jak się okazało ich grupa powiększała się stopniowo, dziś rano jako ostatni dołączył Federico z Barcelony i około 11 dołączyłem ja. Federico i Rober jako jedynie nie mówili po angielsku, a mimo to z nich miałem najwięcej śmiechu, ciągle coś krzyczeli po hiszpańsku, mega sympatyczni i zabawni ludzie. Najlepiej mówiły dziewczyny więc sporo z nimi pogadałem. Jedna z nich 2 tygodnie temu była na urlopie w Krakowie ;) W Monte de Gozo zrobiliśmy sobie przerwę na piwo, żeby celebrować ostatnio kilometry do Santiago. Piwko dla wszystkich postawił Federico. Po 40 minutowej przerwie, ekipa pojechała na nocleg do Santiago, a ja pojechałem szukać budynek zarządzany przez Polaków w Monte de Gozo, o którym mówił mi Stanisław w Castro Urdiales. Znalazłem, sami Polacy, poza hiszpańską kucharką. Nawet spotkałem ojca z dwoma synami, którzy przyjechali z Jaworzno z Dąbrowy Narodowej na rowerach. Świat jest malutki... Za obiad zapłaciłem 8 euro, ale camping, prysznice, wifi za darmo. Miałem jechać dalej, ale kelnerka powiedziała mi, że o 19 jest konferencja o św. Jakubie i szlaku Camino de Santiago, więc stwierdziłem, że skoro ponad 800 km jechałem tym szlakiem to warto się o nic coś dowiedzieć. A i skarpetki sobie poprałem, będę miał czyściutkie, telefony podładuję. Dzisiaj na szlaku było sporo koszy na śmieci, a na każdym z nich był wers piosenki „Imagine” Johna Lennona, więc niech to będzie piosenka na dziś ;) Super dzień, w niedzielę wjadę już do Portugalii. Zastanawiam się czy jechać na samo południe do Faro czy z Lizbony ścinać w kierunku Sevilli ? Byłbym zapomniał o koncercie, którego byłem uczestnikiem ostatniej nocy. Jezioro i orkiestra żab i wszelkich innych stworzeń stworzyły niesamowitą kompilację dźwięków...  

nadchodzą... 
Espana Cycle Team !!!!!!! 
pod pomnikiem Jana Pawła II 
i piwelko - sponsor Federico (drugi od prawej)

Route 2 807 725 - powered by www.bikemap.net




  • DST 127.85km
  • Czas 07:23
  • VAVG 17.32km/h
  • VMAX 61.40km/h
  • Sprzęt GT Avalanche 1.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 9 - Laguna de Sobrado

Czwartek, 31 lipca 2014 · dodano: 24.09.2014 | Komentarze 0

Kill me ! - strasznie męczący dzień :) Jest 20, nocleg nad jeziorem Sobrado w małym drewnianym domku oraz kolacja składająca się z dwóch dań (rosół chiński + spagetti neapolitana). Przejechałem prawie 130 km dzisiaj, jestem cały w drobinkach asfaltu, mokro w butach. Jest git, choć dzisiaj pierwszy raz przeklinałem drogę, która po setnym kilometrze prowadziła przez jakieś granitowe skały, gdzie ciężko było iść na nogach, a z obciążonych rowerem niespełna 3 km pokonałem „spacerkiem” w godzinę. Rosół wyśmienity, po co kochane mamy i babcie gotują rosół w niedziele dla rodziny, zamiast rozdać po paczuszce „Smaczne porcji rosołowej” Culineo ?? … Chciałem zrobić dzisiaj trochę więcej kilometrów, nie sądziłem że niespełna 130 km sprawi mi tyle trudności. Na początku dnia 13 km podjazd, potem góra-dół, góra-dół. Znalazłem w rowie dwie pluszowe kości na sznurku i zaczepiłem z przodu kierownicy, poniżej kompana podroży – Tygrysa. …... private......
Dziś w nocy też musiałem założyć stopery do uszu, fale tak mocno uderzały o skały, że tworzyły ogromny hałas. Od rana miałem dużo szczęścia, z samego rana przy drodze była plaża z otwartą toaletą i prysznicem, więc dziś jak nowo narodzony wyruszyłem w trasę.  

piękne konie, piękny las 
droga przez granity..... 

tyle wygrać, jezioro, ławka i domek nad jeziorem ;) 

makaron w sakwach

Route 




  • DST 98.10km
  • Czas 04:51
  • VAVG 20.23km/h
  • VMAX 55.40km/h
  • Sprzęt GT Avalanche 1.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 8 - Menu del dia !

Środa, 30 lipca 2014 · dodano: 24.09.2014 | Komentarze 0

18:06 skończyłem jazdę, namiot rozbity parę metrów od Oceanu na klifie. W okolicy dużo domów, bezpodstawnie co noc towarzyszy mi wewnętrzny stres, że ktoś się przyczepi do mnie i każe spakować namiot. Jest taki wiatr, że gdyby nie sakwy w namiocie, z pewnością już byłby w wodzie. Wczorajsza noc i poranek dość zimne. Wstaję stosunkowo późno bo koło 8 rano, mimo że budzik nastawiam na 6. Dzisiaj zadzwonił Dawid (kumpel ze studiów), dobrze usłyszeć znajomy głos i pogadać przez 10 minut o męsko-męskich pierdołach. Fakt, że jestem jednym z pielgrzymów, pokonujących NORTHERN WAY do Santiago trochę mnie rozśmiesza:) Od 7 dni jadę tą piękną drogą, co dzień spotykam wędrowców z plecakami, urywając krótkie pogawędki i mówiąc symboliczne „Buen Camino”. Fajnie, że wziąłem od siostry telefon HTC, dzięki któremu mogę czasem korzystając z WiFi wrzucić jakąś notkę czy zdjęcie do grupy, którą założyłem na facebooku dla rodziny i kilku znajomych. Musze przyznać, że jest to spoko sprawa, gdy podróżuje się samemu ! Dzisiaj też pierwszy raz zjadłem hiszpański obiad w mieście Luarca. Tutaj nosi to nazwę Menu del dia i zazwyczaj trzeba zapłacić od 8-12 euro. Ja zapłaciłem 10 euro za talerz sałatki z jajkiem, pomidorem, czarnymi oliwkami, polane jakimś sosem, do tego 4 kawałki bagietki. Był to rodzaj przystawki, potem dostałem zapieczone ziemniaczki z dwoma kawałkami mięsa + kieliszek czerwonego wina oraz coś o czym zapomnieć się nie da czyli deser (coś w rodzaju pudingu) z miodem, orzechami włoskimi i cukrem = PYCHOTA. Na koniec wszystkiego duża kawa, wszystko bardzo smaczne. Wstępnie podsumowując północną Hiszpanie:
8 dni – 626 km (78,2 km/dzień)
Piękne plaże, cudowne krajobrazy, urocze drogi i dróżki. Miasto nr 1 to z pewnością Gijon/Xixon. Mieścinka nr 1 – Cudillero – genialny spokój. Jeden camping w Gijon, jedno schronisko ALBERGUE w Castro Urdiales za free, jeden nocleg w apartamencie w Somo za free, 5 noclegów na dziko (4 nad oceanem + jeden w lesie). Właśnie zaczynam czytać kolejny raz „Makaron w sakwach” Piotra Strzeżysza – dla śmiechu i otuchy ;) 

Route 2 807 656 - powered by www.bikemap.net




  • DST 78.48km
  • Czas 04:23
  • VAVG 17.90km/h
  • VMAX 57.70km/h
  • Sprzęt GT Avalanche 1.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 7 - Bonita La Carreteras

Wtorek, 29 lipca 2014 · dodano: 24.09.2014 | Komentarze 2

Wstałem 8:40. Zadziwiające, że każdy mijany przeze mnie camping jest pełny namiotów, camperów, niezależnie czy jest to duże miasto czy malutka wieś. Dziś pierwszy raz po tygodniu wyrzucę wszystko z sakw i spakuję ponownie ponieważ straszny bajzel w środku. Propozycja piosenki na dziś ? Coldplay – Beautiful World. Nie wiem jak opisać miejsce, w którym właśnie jestem. Playa la Silencio – raj na ziemi. Miejsce jak z najpiękniejszego snu. Prawie cała dzisiejsza trasa była przepiękna, zwłaszcza leśny odcinek przed miasteczkiem Cudillero (jak w dzikich Bieszczadach). Chciałem Bieszczady to mam;) Dzisiaj jechało mi się rewelacyjnie, mimo iż teren nie był najłatwiejszy. Ciągle też myślę o Gijon, pojadę tam kiedyś z Couchsurfingu. Kolejna super rzecz, że Hiszpanie nie dadzą mi zginąć, nieustannie starają się pomóc, tłumacząc drogę w razie moich wątpliwości. Playa la Silencio miażdży mój mózg absolutnie ! Przy dróżce prowadzącej na tą plażę zacząłem rozmawiać z Polką z Lublina i Hiszpanem z Madrytu, którzy razem mieszkali w Szwajcarii, 15 minutowe pogaduchy o życiu i tym podobnych sprawach nastroiły mnie jeszcze pozytywniej na resztę wieczoru... Jakże pięknego :*** 
piękna droga w lesie 
dobrze ukryty znak..... a jaka ulgą gdy go zobaczyłem :) 

jedna z pięknych dróg... 
Barceluńscy pielgrzymi 
z perspektywy czasu stwierdzam, że to było najpiękniejsze miejsce jak kiedykolwiek widziałem ;) 
namiot rozbiłem tam na dole ;) 
Dziewczyna z Lublina 
I Hiszpan z Madrytu 
pomyślcie żeby zobaczyć to miejsce na własne oczy ;) 
sesja zdjęciowa do ślubu, trzeba było dorabiać :P 
piękny zachód 
poranny widok z namiotu 

Tak to wyglądało z góry, kilkukrotne schodzenie stromymi schodami, ale nie było wątpliwości czy warto... Świat jest piękny 

Route 2 807 587 - powered by www.bikemap.net




  • DST 95.28km
  • Czas 05:30
  • VAVG 17.32km/h
  • VMAX 46.00km/h
  • Sprzęt GT Avalanche 1.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 6 - Gijon/Xixon

Poniedziałek, 28 lipca 2014 · dodano: 24.09.2014 | Komentarze 0

Pada, niedobrze, kemping kosztuję 10 euro, żal kasy skoro i tak pada deszcz. Jest 19, gotuję sobie parówki, nie wiem gdzie spać. Gijon wydaje się być genialnym miastem. Miałem przez niespełna godzinę przewodnika, starszego Hiszpana rowerzystę, który specjalnie dla mnie zmienił kierunek jazdy i poholował mnie 5 km do miast i pomógł we wszystkim co chciałem. Szczęśliwie uczył angielskiego w szkole więc mówił dobrze. Kupiłem dzisiaj mapę Portugalii w świetnej, klimatycznej księgarni. Zostałem w końcu na kempingu w Gijon za 9,90 euro. Zalety to oczywiście prysznic (czuje się jak nowo narodzony), pranie, wifi (w końcu po tygodniu mogę wrzucić jakieś zdjęcie dla rodziny i przyjaciół), elegancki kibelek, podładowanie telefonu, aparatu i na dodatek beka z dziewczyny z recepcji, która braki w angielskim uzupełniała genialnym zawstydzonym uśmiechem. Plan sprzed wyjazdu to maksymalnie 10 euro dziennie, póki co w 6 dni wydałem 38 euro więc jest okej. Dzisiaj również byłem na poczcie i wysłałem do Madrytu ładowarkę z apartamentu z Somo (tak tego apartamentu :)), której zapomniała Ola, bratanica Julii. NECESITO MANDAR POR CORREOS ! Nie wiem co robić jutro, ale chyba nie będę się śpieszył i pośpię trochę, śliczny widok z campingu. Gijon wygląda bajecznie, śliczna promenada, dużo ścieżek, parków. Jutro też coś pozwiedzam, nie mam ciśnienia na kilometry, zacznę zaraz ogarniać mapę Portugalii. Podjechałbym chętnie trochę jakimś autostopem. Szlak Camino de Santiago mnie denerwuję, ponieważ raz jest oznaczenie, potem długo nie ma i jest zrobiony pod pieszą wędrówkę, choć gdy widzę symbolizujący go znak, automatycznie czuje się lepiej. Pupa mnie boli od siodełka, większość kilometrów jadę na stojąco ;) Przez 6 dni przejechałem prawie 450 km co daję niespełna 75 km na dzień. Nie chce się śpieszyć póki co, pewnie później i tak nadgonię. LONELY TRIP! Powinienem się uderzyć w łeb, że finalnie nie kupiłem przednich sakw i mapownika, teraz jeżdżę z kilku kilowym plecakiem na plecach jak sierota, drażniąca kwestia. Piosenka na dziś to Archive - Again 
pomnik matki płaczącej po synie, który wyemigrował za ocean 
pomocny Hiszpan ;)) 
księgarnia w czadowym klimacie 
... 

Route 2 807 323 - powered by www.bikemap.net




  • DST 100.10km
  • Czas 05:13
  • VAVG 19.19km/h
  • VMAX 60.20km/h
  • Sprzęt GT Avalanche 1.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 5 - Plaża La Francia

Niedziela, 27 lipca 2014 · dodano: 23.09.2014 | Komentarze 0

20:16 – siedzę już od godziny na ławeczce z widokiem na ocean i czytam książkę. Dzisiaj przejechałem 100 km i jestem przy plaży San Antolin. Słońce pali jak w piekle, już wyglądam jak rak. Jaka jest najgorsza rzecz w podróżowaniu z sakwami ??? Poranne pakowanie wszystkich klamotów. Noce są chłodne i namiot oraz ubrania z rana są bardzo wilgotne – nieprzyjemna sprawa. Gotowałem dzisiaj pierwszy raz na palniku spagetti – zdrowe bez posolonej wody ;) Dzisiaj widziałem przepiękną plażę w La Francia – coś pięknego, szkoda, że już nie dzika. Przed chwilą jakaś Hiszpanka, podczas gdy czytałem książkę, podeszła, uśmiechnęła się, przytiwała, patrzyła na moją machiną, porobiła zdjęcia, znowu się uśmiechnęła i pożegnała Hasta... Jak mi dzisiaj wypali nocleg to będe miał mega widok ale póki co sporo ludzi się kręci. Spotkałem dzisiaj fajną parę (chyba) z Węgier, idących pieszo do Santiago de Compostela, samotnego sakwiarza, który nie wiedział do końca gdzie jedzie dokładnie, grupę 4 sakwiarzy jadących do Lyonu do swoich przyjaciół i jeszcze ojca z trzema córkami jadących również do Santiago. Bardzo ładne mewy tutaj są, duże i dużo ich. Jak wrócę do Polski mam ochotę jechać znów w Bieszczady. Dalej nie ogarniam, że kończy się już lipiec, i jak pędzi dzień za dniem, tydzień za tygodniem... Przed chwilą przysiadł się do mnie starszy Hiszpan, spytał czy wszystko okej, i opowiadał, że przyjaciół Polaków ma. Na koniec może Dżem ??
...” Idź zawsze do przodu
Nie oglądaj się wstecz, o nie
Nie holuj smutku za sobą
Bo przecież nie wiesz, co spotkać Cię może
A jutro niesie nadzieję i
Choć może głupio to brzmi
Bądź przyjacielem swym
A zaczniesz na nowo żyć”...
spotkani Węgrzy 
plaża La Francia 
symbol Camino de Santiago, żółta muszelka 
 
miejsce noclegu... 

Route 2 806 803 - powered by www.bikemap.net




  • DST 37.63km
  • Czas 02:02
  • VAVG 18.51km/h
  • VMAX 54.10km/h
  • Sprzęt GT Avalanche 1.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 4 - Somo-Santander-Cuchia

Sobota, 26 lipca 2014 · dodano: 23.09.2014 | Komentarze 0

Wczorajsza sytuacja z zamkiem mnie zmiażdżyła. Wyobraźcie sobię – macie koleżankę, którą widzicie 3 raz w życiu, 2 razy w Gdańsku i raz w Hiszpanii. Spędza tam z bratem i bratanicami wakacje, muszą wracać do Madrytu więc pozwalają mi skorzystać z wynajętego apartamentu. Parę godzin potem łamię klucz, próbuję rozkręcić zamek kluczami rowerowymi :) Tylko pogorszyłem sytuację więc stwierdziłem zadzwonić do Huberta i powiedzieć o wszystkim, niby właścicielka mówiła, że zamek już wcześniej się zacinał ale mimo wszystko sytuacja wybitnie nieprzyjemna i stresująca. Zapisałem 7 stron w zeszycie na temat wszystkiego tylko nie podroży !!!
Co do dzisiejszego rowerowania to wyjechałem z Somo koło 16, a jazdę skończyłem o 19. Śpię w pięknym miejscu z widokiem na ocean, nie śpieszę się nigdzie bo takie było założenie, nie chcę póki co dokładnie planować każdego dnia bo nie muszę tego robić. 23 15 dobrej nocy – inżynier-włóczykij :)

oczekiwanie na prom...
widok na Santander
Somo i okolice
miejsce rozbicia obozu
sobotni zachód słońca 

Route 2 806 771 - powered by www.bikemap.net




  • DST 55.20km
  • Czas 02:50
  • VAVG 19.48km/h
  • VMAX 56.40km/h
  • Sprzęt GT Avalanche 1.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 3 - Somo i plażing

Piątek, 25 lipca 2014 · dodano: 23.09.2014 | Komentarze 0

Masa podjazdów (pagórków), kierunek SOMO, fal niestety nie ma więc zamiast sufrowania w oceanie jest plażowanie. Dzisiaj spotkałem się z Julią, które spędza tutaj wakacje z bratem i bratanicami. Muszą wracać do Madrytu, mimo że apartament przy plaży mają wynajęty jeszcze przez tydzień, więc zostawiają mi klucze. Żegnamy się, w pełnym szczęściu biorę ręcznik, książkę i idę na plażę. Jest cudownie do momentu gdy wracam i niefortunnie próbując otworzyć drzwi, złamałem klucz w ten sposób że 3/4 jego długości zostało w zamku, a 1/4 u mnie w ręce. Wypoczynek okazał się kłębieniem negatywnych myśli w głowie CO TERAZ ?? Muszę do nich zadzwonić i powiedzieć o sytuacji i pewnie pokryć koszty wymiana zamka. Poszedłem spać marząc żeby to był zły sen...
Ps. nie wiedziałem kompletnie co mam robić, 100 myśli w głowie, chciałem sam zadzwonić po ślusarza i w zeszycie napisałem sobie następujące zwroty po hiszpańsku, „ La bentana esta ataskada” co znaczy, że drzwi się zacięły oraz „El pestillo esta roto” czyli zamek jest zesputykoledzy z promubest couchsurfer

rasowy surfer z Cantabrii !!!
wieczorny plażing

Route 2 806 723 - powered by www.bikemap.net