Info
Ten blog rowerowy prowadzi kobi z miasteczka Kraków. Mam przejechane 13782.74 kilometrów w tym 163.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.43 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2015, Czerwiec3 - 0
- 2014, Październik3 - 0
- 2014, Wrzesień16 - 10
- 2014, Sierpień31 - 7
- 2014, Lipiec9 - 4
- 2014, Czerwiec1 - 0
- 2013, Listopad1 - 0
- 2013, Wrzesień14 - 2
- 2013, Sierpień28 - 19
- 2013, Lipiec19 - 12
- 2013, Czerwiec1 - 1
- 2013, Maj5 - 1
- 2012, Listopad10 - 2
- 2012, Październik2 - 0
- 2012, Wrzesień4 - 5
- 2012, Sierpień4 - 0
- 2012, Lipiec2 - 0
- DST 136.59km
- Czas 07:30
- VAVG 18.21km/h
- VMAX 66.30km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 42 - Żeli Papą
Wtorek, 2 września 2014 · dodano: 30.09.2014 | Komentarze 0
20:39
– kolejne cudowne miejsce na rozbicie namiotu. Dzisiaj od rana
słabiutko, w południe miałem niecałe 18 kilometrów na liczniku,
plażowanie z Rene się przedłużyło, ale nie ma tego złego co by
… Pyszna lodowata kąpiel w morzu, a potem prysznic na plaży,
znowu poczułem się jak nowo narodzony. Francja ma bardzo dużo
ścieżek rowerowych prowadzących południem przy wybrzeżu. Jak
ktoś myśli, że jazda południowym wybrzeżem Francji to bagietka z
dżemem to się myli. Ileż to wzgórz trzeba objechać, ten tylko
się dowie kto objedzie ;) Ale i tak mimo wszystko droga łatwa, nie
chce się narażać na komentarze rowerzystów, którzy jeżdżą
tylko w górach po przełęczach 3 tysiące metrów ;)
Dzień
przyjemny, ciągle bardzo ciepło w ciągu dnia i przyjemnie chłodno
rano i w nocy. Chciałbym wrócić na północ Hiszpanii, magiczny
region i nie wiem czemu ale chyba chcę wyjechać z Francji dość
szybko. Nie czuje się tutaj jakoś fenomenalnie, język francuski
jest mi zupełni obcy, a Francuzi nie są skorzy do rozmów po
angielsku. Z drugiej strony bardzo też chce już wjechać do Włoch,
czemu ? Nie wiem ! A co z tą Polską ?, jeszcze chyba nie teraz :)
Rene podjeżdża wzgórze......
bociek ;) ...
ścieżki rowerowe po francusku ...
i tutaj, miazga prawda ??
miejsce noclegu
- DST 106.59km
- Czas 05:58
- VAVG 17.86km/h
- VMAX 56.80km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 41 - Marsylia z Rene
Poniedziałek, 1 września 2014 · dodano: 30.09.2014 | Komentarze 0
21:14
– namiot rozbity na wzgórzach Marsylii.
Dzisiaj
zacząłem wcześnie rano, od samego początku miałem ładny mocny
wiatr w plecy, więc 30-35 km/h na prostej nawierzchni nie było
problemem. Potem przeprawa promem, gdzie pracownik, młody Francuz
dał sporo wskazówek jak dojechać do Marsylii omijając drogi
szybkiego ruchu. Potem doświadczyłem paskudnego wiatru, który
właściwie uniemożliwiał jazdę. Odcinek ten był pod kątem
prostym do drogi, którą jechałem wcześniej, więc wiatr zaczął
hulać z mojej lewej strony. Na dodatek był to jakiś rejon portowy
i mnóstwo tirów mijających mnie powodowało, że prawie lądowałem
w rowie, więc zrezygnowałem z jazdy i zacząłem spacer z rowerem.
Odcinek 15 kilometrów zrobiłem w ponad dwie godziny. Mając 55
kilometrów na liczniku, koło 11 spotkałem sakwiarza z Niemiec
Rene, spędziłem z nim resztę dnia. Kolejny bardzo pozytywny
Niemiec spotkany na mojej drodze... w parku w Marsylii ugotowaliśmy
obiad, odpoczęliśmy i wyruszyliśmy szukać noclegu na wzgórzach.
Namioty rozbiliśmy już po ciemku, wypiliśmy po następnym piwie,
pogadaliśmy do 22:30 i do spania.
Stadion Olympic Marsylia
sjesta w parku
miejsce noclegu (zdjęcie zrobione już rano)
coś się nie zgadza znacząco dystans z mapy i mojego licznika z tego dnia, ale jakieś pętle mi porobiło na bikemapie
- DST 147.76km
- Czas 07:23
- VAVG 20.01km/h
- VMAX 38.30km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 40 - Do widzenia inż. Sierpień
Niedziela, 31 sierpnia 2014 · dodano: 30.09.2014 | Komentarze 0
20:33
– nie lubię niedzieli od dziecka. U mnie w rodzinnym mieście
zawsze w ten dzień było wyjątkowo ponuro, nikogo na ulicach,
wszystko pozamykane. Niedziela kończy tydzień, nigdy w niedzielę
nie dało się wypocząć, przynajmniej psychicznie ze świadomością
wizyty w szkole na następny dzień. Uczono nas przez 12 lat
przeróżnych przedmiotów, ale nikt nie nauczył, że wiedza to
przywilej, a nie żmudny obowiązek. Ja szkołę zawsze traktowałem
jako przymus, to też nigdy nie lubiłem tam chodzić. Połowę
liceum wagarowałem z ludźmi z klasy, teraz żałuję takiego
podejścia. Wiedza to coś wspaniałego, niekoniecznie system
edukacji, ale po co o tym piszę ?? Jest niedziela – niezwykła bo
nie dość, że kończy tydzień to jeszcze kończy miesiąc. Na
dodatek miesiąc wakacyjny czyli sierpień. Jutro już wrzesień,
który za cholerę nie kojarzy się z wakacjami, tylko ze szkołą i
nadchodzącą jesienią ! Jesień i zima ?? Okej pod warunkiem, że
jesień i zima będą trwały nie po 3 miesiące tylko po miesiącu.
Dla mnie byłby to cudowny układ: 5 miesięcy lato, 5 miesięcy
wiosna, miesiąc jesieni i miesiąc zimy.
No
więc tak mi się na melancholie zebrało z końcem lata...
Wracając
to wyprawy, to rozbiłem namiot przy jakimś kanale w Parc Naturel
Regional de Camargue, we Francji jak w Holandii dużo kanałów.
Dzisiaj
przełamałem pierwsze lody w rozmowie we Francji. Jakiś starszy Pan
pomógł mi gdy stałem patrząc w mapę, wskazał mi fajną drogę
zamiast krajówki. O 13:30 – robię sobie 1,5 godziny przerwy w
parku na obiad i lekką drzemkę. Francuzi dużo piknikują w parkach
co uważam za bardzo pozytywne. O 17:40 - złapałem gumę z tyłu,
jakieś dwa kolce z chwastu wbiły mi się w oponę, długo się
zastanawiałem czy jestem aż tak zmęczony, czy jednak coś nie tak
jest z dętką.
Zastanawiam
się jak długo jechać wybrzeżem Francji, to znaczy kiedy odbić na
północ Włoch.
Piosenka
na dziś ? Akurat – Pa Pa Pa
ścieżki wzdłuż wybrzeża ;)
ustrzeliłem ją ;)
piknik w parku
warto zwrócić uwagę na hardcorowy profil trasy ;))
- DST 160.13km
- Czas 08:14
- VAVG 19.45km/h
- VMAX 55.40km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 39 - Ostra nagniotka po francusku
Sobota, 30 sierpnia 2014 · dodano: 30.09.2014 | Komentarze 0
20:35
– rozbiłem namiot przy ekspresówce, jak wynika ze znaków,
natomiast z mojej mapy wynika, że to zwykła droga krajowa. Nie
widząc wyjścia, ani alternatywy wjechałem, mimo zakazu na drogę
ekspresową. Tylko jeden klakson chciał ze mną pogadać więc jak
na tak duży ruch niezły wynik ;) Dzień dzisiaj zaczął się
dobrze, pobudka o 7:10, przed 8 już zacząłem pedałowanie. Na
wejście 5,5 kilometra zjazdu do centrum Quillan i potem aż do 80
-tego kilometra tak sobie trochę podjeżdżałem, trochę zjeżdżałem
na niewysokie wzgórza. Tak upłynęła mi większa część dnia,
powolutku, bez nerwusia. Popołudniu kupiłem na stacji mapę w skali
1:500000, która chyba będzie moim błędem, mam nadzieję, że uda
mi się z nią przejechać jakoś południe Francji. Świetny klimat
mają wsie francuskie. Piękne drogi w lesie, dużo zamków, wszystko
bardzo klimatyczne. Dzisiaj też byłem w dwóch trochę większych
miastach, czyli Narbonne i Beziers. Jutro już znowu wjadę na
wybrzeże, trzeba dać nura do morza i zmyć kilkudniowe zmęczenie.
Dziś udało się nakręcić ładny dystans – 160 kilometrów,
gdzieś po drodze przeszło 4 tysiące kilometrów...
zaraz po przebudzeniu
cudowne niebo było tego dnia ...
inny wymiar :) ...
Narbonne i wędkujący goście
- DST 109.12km
- Czas 06:53
- VAVG 15.85km/h
- VMAX 57.70km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 38 - Etap Andora - Francja - Pireneje
Piątek, 29 sierpnia 2014 · dodano: 30.09.2014 | Komentarze 0
8:25
– takie ulewy i taką burze jak poprzedniej nocy pamięta się
tylko jak za małego dzieciaka. Namiot jakby był atakowany ostrymi
nabojami, a śledzie walczyły z potężnym wiatrem, ja natomiast
walczyłem z tym, żeby usnąć, ponieważ hałas uderzających z
dużą częstotliwością kropel deszczu był naprawdę duży. 9
stopni na plusie w nocy to niezła odmiana, gdyż przywykłem, że
śpię nago więc tej nocy zmarzłem niemiłosiernie. Nawet teraz o
8:30 zgrzytam zębami z zimna, a przecież jestem na wysokości około
1500 m więc nie jest to dach świata. Żeby się trochę zagrzać,
robię sobie na wejściu 22 kilometry podjazdu na „Port d'Envalira”
2408 mnpm. Odpoczywam chwilę, herbatniki, piwko i 37 kilometrów
zjazdu do miasteczka Ax-les-Thermes już we Francji. Zjechałem na
wysokość 752 m i skręciłem w prawo w piękną drogę D 613, która
prowadziła przez las na wysokość 1431 m na „Col de Chioula” -
to było znowu 10,5 kilometra podjazdu. Na wzgórzu w niesamowitej
mgle gotuję sobie spagetti, bardzo zimno, mży kapuśniaczek. Droga
prowadząca na „Col de Chioula” pokonałem właściwie bez udziału
samochodów, ruch był minimalny, droga cudownie mroczna :) Potem
czekało mnie 40 km zjazdu, ale tego typu, że od czasu do czasu
pojawiają się lekkie podjazdy. Dziś zjechałem na niższą
wysokość, żeby nie było powtórki z wczorajszej nocy. Rozbiłem
namiot 4 kilometry przed miasteczkiem Quillan. Naprawdę dzisiaj tyle
pięknych widoków, że buzia sama się raduje !!!
Francja - 4 państwo wyprawy
mroczna droga w mleku na Col de Chioula 1431 mnpm
miejsce noclegu...
- DST 108.96km
- Czas 06:11
- VAVG 17.62km/h
- VMAX 71.50km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 37 - Żegnaj piękna Hiszpanio, witaj Andoro:)
Czwartek, 28 sierpnia 2014 · dodano: 30.09.2014 | Komentarze 2
20:23
– mucho calor – upały nie odpuszczają, łepetyna już boli od
słońca, na szczęście noce deczko chłodniejsze. Dziś miałem
ostatni dzień w Hiszpanii ! Zakończyłem podróż, po tym cudownym
kraju ustanawiając swój Vmax = 71,5 km/h. Można się
było lepiej pożegnać ???
W
nocy spało się bardzo dobrze, więc zwlekam się dopiero o 8. Przed
10, zakupy w Lidlu, śniadanko i nagniatamy. Od rana towarzyszył mi
bardzo dobry humor więc cały dzień podśpiewywałem pod nosem
różne utwory. Ostatnie 10 kilometrów w Hiszpanii towarzyszyła mi
rowerzystka, która też co roku robi sobie krótką wyprawę z
sakwami. Ogarnął mnie duży smutek, gdy uświadomiłem sobie, że
hiszpańska przygoda się skończyła. W końcu etap
hiszpańsko-portugalski trwał 37 dni, z czego miesiąc w Hiszpanii,
od północy na południe, piękne miejsca, piękni ludzie, wspaniałe
wspomnienia...
O
19 zatrzymuje się w sklepie rowerowym w stolicy Andory i kupuję
dwie dętki za niecałe 5 euro – cena w porządku. Jak Portugalia
kojarzy mi się z Rumunią tak Andora z Kosovem czyli duże
pieniądze, które w szybkim tempie zrobią z pięknie usytuowanego
kraju turystyczną wioskę...
Jasne
wiem, przejechałem kraj główną drogą przez środek, pewnie na
obrzeżach jest dziko :)
Kierowcy
tutaj strasznie rozkojarzeni, strach trochę bo ruch duży. Mam 25 km
do granicy z Francją i kieruje się na Narbonne, z mapy widzę, że
jutro też będzie ostry dzień...
Żegnaj
Hiszpanio, miło było Cię poznać...
Ps.
Policja dzisiaj parę kilometrów przed Andorą zabrała mi
rejestrację (zrobili to z towarzyszącym im zawsze uśmiechem na twarzach)
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
lubię to zdjęcie
towarzyszka ostatnich hiszpańskich obrotów ;)
nocleg - prawie 1500 mnpm
- DST 114.86km
- Czas 06:49
- VAVG 16.85km/h
- VMAX 54.10km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 36 - Inland day - żniwa
Środa, 27 sierpnia 2014 · dodano: 29.09.2014 | Komentarze 0
20:04
– zacznę od wczorajszej nocy. Kasia wylądowała o 22:55, a
dopiero o 23:30 przywitałem ją w hali przylotów. Tak jak obiecała
przywiozła kabanosy, jakieś wiśniowe małpki i tym podobne :)
Obydwoje byliśmy bez formy więc 0,5 litra lubelskiej + dwie małpki
szybko podziałały. Jak to zwykle z Kotem, dużo rozmów o życiu i
ciekawych tematach. Po dwóch godzinach zakumplowaliśmy się z parą
francusko-portugalską, a na dodatek dosiadł się do nas podróżujący
samotnie pan koło 50 lat z Texasu, także mieszanka wybojowa. O 2 w
nocy Kasia wpada na pomysł, że ostrzyże mnie bo zarosłem, a tak
się składa, że ma nożyczki, specjalny grzebień i w ogóle jest
specjalistką. Długo to będę wspominać, darmowy fryzjer na
lotnisku w Barcelonie, Estamos locos ?
Po
3 w nocy wszyscy zgodnie zdecydowali, że dobrze byłoby się
zdrzemnąć 2-3 godzinki, więc weszliśmy do wewnątrz i każdy na
chwilę przyciął komara. O 6 rano gdy Kasia zbierała się ze
strażnikiem z Texasu na pociąg do Valencii, Mariny i Pedra już nie
było, zostawili tylko napis na kartonie „Was cool to meeting you –
Marina, Pedro”
Wyjechałem
z lotniska, zrobiłem może 2 kilometry i stwierdziłem, że nie ma
szans i muszę się zdrzemnąć chociaż dwie godzinki. Zjechałem z
drogi, nadmuchałem materac i rozłożyłem się na mokrej trawie
wchodząc w śpiwór. Wszystko spoko tylko mrówki mnie strasznie
pogryzły. Wstaję o 8, jest już jasno, patrzę a 50 metrów dalej
rusek rozbity z namiotem wcina śniadanie, podjechałem, zamieniłem
parę zdań i pojechałem. Naprawdę żal mi gościa...
Długo
nie mogłem znaleźć drogi na północ C 245, aż w końcu po kilku
pytaniach i wskazówkach od ludzi się udało. Dziś już poczułem,
że powoli się wznoszę coraz wyżej, sporo interwałów z przewagą
podjeżdżania. Do Andory mam 90 kilometrów, więc jutro powinno
udać się wjechać do tego małego kraju. Mały ale wariat ?
- DST 38.72km
- Czas 02:58
- VAVG 13.05km/h
- VMAX 37.50km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 35 - Penetracja Barcelony + wieczorne Aeropuerto
Wtorek, 26 sierpnia 2014 · dodano: 29.09.2014 | Komentarze 0
Pobudka
o 6:30 – bez budzika ! Prysznic, golenie i desayuno :) W 4 osobowym
pokoju w nocy było bardzo duszno, zaraz po przebudzeniu na balkoniku
napisałem relację z dnia 34. Do 11 musiałem się wymeldować, więc
nie przedłużając o 10:30 oddałem klucz. Miałem cały dzień i
chciałem objechać Barcelonę na tyle, na ile to możliwe. Z hostelu
ruszyłem prostu do Parku Guell na wzgórzu, z której jest doskonały
widok na miasto. Tam od 12 do 15 odpoczywałem w cieniu, ponieważ
upał dawał ostro w kość. Bardzo dużo ludzi podchodziło,
dosiadało się i zagadywało lub po prostu śmiało się z roweru z
rejestracją. Dziś też przełamałem się w końcu do Niemców. Od
Grandoli gdzie poznałem Daniela, do dziś gdzie porozmawiałem z
dwoma rodzinami z Niemiec. Bardzo przyjemni ludzie, świetnie mówiący
po angielsku, wyraźnie i płynnie. Potem mimo braku jakichkolwiek
znaków, które mogły by mówić, że jestem z Polski, małżeństwo
z Polski dostrzegło słowniczek hiszpańsko-polski ;) W porządku
ludzie, mieszkający na co dzień w Londynie. Spotkałem również 3
sakwiarzy z Rumunii, którzy jechali przez Kraków i nocowali tam
dzięki portalowi Warmshowers u Piotra Waksmundzkiego, którego
kojarzę z portali rowerowych. Mówili, że tylko w Polsce i Czechach
im się udało znaleźć nocleg z warmshowers, więc fajnie, że
Polska nie dała ciała ;) Poza Rumunami, również pogadałem chwilę
z dwoma Anglikami, którzy z Londynu przylecieli na 10 dni na
festiwal w Benicasim, na którym byłem przejazdem.
Później
odwiedziłem Palau Reial de Pedralbes, Camp Nou, Plaza Espania,
Muzeum sztuki, Font magica de Montjuic, wieża de Calatrava, Estadio
Olimpic, Ahella Olimpica, Teatr Grecki. Na pewno jest to piękne
miasto, bez dwóch zdań !
Przed
20 dojeżdżam na lotnisko i czekam na Kota ;) Czekając na lotnisku,
podjechał do mnie sakwiarz z Rosji w podeszłym wieku, któremu we
Francji ukradli paszport i nie jest w stanie wrócić do kraju.
Dostałem od niego czadową mapę Pirenejów w skali 1-150000. A
jutro już na północ...
Adrian, Ja, Cornel
Cornel, Bogdan, Adrian, chłopy łącznie w 80 dni zrobiły prawie 9 tyś. km SZACUN !!!
żul żółw
widok z Parku Guella
W Krakowie nie mogliśmy się spotkać długo, więc w Barcelonie prościej :) czasy studiów, cała noc z kabanosami i wiśniówką z kubka Mango ;)
- DST 53.52km
- Czas 03:01
- VAVG 17.74km/h
- VMAX 51.50km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 34 - BarcElena
Poniedziałek, 25 sierpnia 2014 · dodano: 28.09.2014 | Komentarze 0
Pobudka
o 6:30, leniwe pakowanie, śniadanie na punkcie widokowym, przed 8
zbieram się do jazdy. Piękna droga przez pierwsze 10 km wiła się
to w górę to w dół, to w prawo to w lewo. Wjazd do samej
Barcelony ułatwia mi CAMARERO (kelner), który jedzie do pracy na 10
na swej kolarce (spóźnił się, żeby mi pomóc). Udaje się
wjechać, zaczynam szukać hostelu, pierwszy podany przez Elenę
kosztuje 27 euro, więc odpada, drugi podany przez koleżankę Kasię
bez miejsc. W końcu z ogromną dozą szczęścia wylądowałem w
hostelu przy Sagrada Familia (katedra) o nazwie OLE BARCELONA !
Centrum miasta, cena 13 euro, super, jest git. O 19:30 jestem
umówiony z Eleną, więc mam jeszcze 5 godzin, które wykorzystuję
na zrobienie obiadu, prania i pogaduszki z różnymi fajnymi ludźmi
z północy Hiszpanii, Holandii, Hongkongu itp. Holenderka Chanelle
okazała się bardzo pomocna przy szukaniu hostelu ;) O 18:30
zmierzam w kierunku Plaza Universitad, gdzie jestem umówiony z
Eleną. Idziemy do poleconego przez nią baru i spędzamy tam 4
godziny, popijając Cruz Campo i zajadając orzeszki. Nawet sam
poszedłem do baru i zamówiłem, „Me gustarija un Cubo:))”.
Mógłbym z nią siedzieć dniami i nocami, ale niestety rano Elena
idzie do pracy. Wracam spacerkiem do hostelu, rozmawiam jeszcze długo
z dziewczyną z Hongkongu i idę spać, cudowny dzień :)
Ps.
Hehe, rano jak szukałem hostelu dość długo to spytałem jednego
gościa przy barze pijącego piwo o hostel Grafitti, nie wiedział
gdzie jest hostel, ale okazał się być Polako i zaprosił na piwo.
Nerwowy jak to Polak, z pracą w Barcelonie coraz gorzej zamiast
lepiej, żona denerwuje...
Sagrada Familia
moi kochani Baskowie, Josu i June :) młodzi sakwiarze
... ME GUSTA ...
Zanica :)
- DST 125.91km
- Czas 06:48
- VAVG 18.52km/h
- VMAX 48.60km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 33 - Dobre miejsce do spania, nie jest złe
Niedziela, 24 sierpnia 2014 · dodano: 28.09.2014 | Komentarze 1
20:56
– poprzednia noc nieprzespana, wczoraj sobota i nawet głęboko w
polach słychać było muzykę z klubu jakby był obok mojego namiotu
:)
Wstaję,
to samo co zwykle, kręcę powoli, to jakiś przystanek na śniadanko,
to w Lidlu po mojego ulubionego loda Gelatti (miażdży system), to
jakieś nektarynki, to jakaś drzemka.
W
mieście Tarragona, wreszcie na spokojnie naprawiłem sobie przedni
hamulec co by hamował. Najgorsze dzisiejszego dnia było znalezienie
wyjazdu z miasta Sitges w kierunku Barcelony, dwie drogi, C32 i C31.
Ta pierwsza to autostrada więc lipa, a druga to krajówka, tylko jak
ją znaleźć ?? 3 razy zatoczyłem wielkie koło wokół Sitges,
klnąc pod nosem i putując. Znaki prowadziły tak, że robiły z
człowieka idiotę !!! W końcu po trzykrotnym objechaniu miasta,
spytałem jakiegoś rowerzysty i podholował mnie kawałek i razem z
innym kolesiem wytłumaczyli co i jak. Oznakowanie tragiczne. Gdy już
wjechałem na dobrą drogę, piękną drogę, serpentynkę wzdłuż
morza, zjechałem na punkt widokowy i tam ta lepsza część dnia :)
Dwie dziewczyny, Elena i Ursula poprosiły o zrobienie zdjęcia, i od
słowa do słowa 40 minut gadki, mieszkają w Barcelonie, po
studiach, Elena architekt, Ursula pracuje w reklamie. Wymieniamy
numery, obiecują że znajdą mi na jutro jakiś hostel i jutro
wieczorem po ich pracy wypijemy piwko. Może obiecanki cacanki,
zobaczymy, miło by było. Tym optymistycznym akcentem skończyłem
dzień, mam jakieś 35 kilometrów do Barcelony, i rozbiłem namiot w
pięknym miejscu na skałkach przy punkcie widokowym. Do jutra :)
Od lewej Elena, Włóczykij i Ursula
a teraz rebus ?? Włóczykij, Elena i Ursula
I jeszcze na koniec dla kolegów z czasów studiów i studentów budownictwa, odpowiedź na pytanie co to jest zwichrzenie !!!